Z nadzieniem różanym, budyniowym, czekoladowym, z ajerkoniakiem, a czasami nawet „na słono”: z mięsem. Pączki. I nieco zapomniane faworki. Wszystko smażone w głębokim oleju, fryturze lub znacznie rzadziej na tradycyjnym smalcu. Słodkość, która powodzeniem wyjątkowym cieszy się właśnie dziś, kiedy to piekarnie i cukiernie przeżywają oblężenie klientów.
Zajadanie się pączkami w ostatni czwartek karnawału stało się polską tradycją. I choć dziś kultywuje się ją z mniejszym rozmachem niż jeszcze nie tak dawno temu (setki, a nawet tysiące pączków zamawiane były przez zakłady pracy), to Tłusty Czwartek bez pączka nie uchodzi. Odchudzający się zapominają o słowie „waga”, a łasuchy mają pretekst, aby nasycić apetyt bez wzbudzania zgorszenia obżarstwem. Przesądni wierzą, że taka strawa zapewni w przyszłości dostatek. Smakosze po prostu cieszą się z „nieba w gębie”.
Od kilku do kilkunastu tysięcy pączków wypiekła minionej nocy każda z jeleniogórskich cukierni. Właściciele i pracownicy z cukierni Halutek z Piechowic na nogach byli przez całą noc od wczorajszego dnia od godz. 17.00. Wynik ich pracy jest imponujący: do sklepów i punktów sprzedaży od rana trafiło 15 tysięcy sztuk pączków.
– Czy wszystkie pączki uda nam się sprzedać? Mamy nadzieję, że tak. Markety kuszą pączkami za niecałe pięćdziesiąt groszy, ale jak na razie klienci wybierają jakość – mówi pani Halina Ciepiela, właścicielka cukierni Halutek.
Taką samą ilość dotychczas wypiekli cukiernicy z firmy Rafała Mrugały, mieszczącej się przy ul. Długiej w Jeleniej Górze. Tu królują pączki z marmoladą różaną, wieloowocową, ajerkoniakiem i czekoladą.
– Ilość wysmażonych pączków jest porównywalna z rokiem ubiegłym. W marketach pączki można kupić już od 47 groszy, ale jakość naszych wyrobów rzemieślniczych jest o wiele wyższa niż ta z masowej produkcji. Od kilku godzin nasi klienci mają natomiast szansę na pyszne, jeszcze ciepłe pączki, bo są one wysmażane na bieżąco – mówi Rafał Mrugała, z Cukierni Mrugała.
Gorące smakołyki będące symbolem Tłustego Czwartku klienci dostaną też w cukierni Bristolka, gdzie właściciele w tym roku podeszli ostrożniej do pieczenia pączków.
– W minionym roku wyrzuciliśmy około cztery tys. pączków dlatego w tym roku wypiekliśmy ich nieco mniej. Efekt był taki, że już w południe zabrakło nam pączków i ludzie stoją w kolejce czekając, aż się usmażą nowe – mówi Kamil Surowiak, współwłaściciel cukierni Bristolka w Jeleniej Górze.
Coś wyjątkowego dla miłośników pączków z nadzieniem różanym przygotowali natomiast cukiernicy z Cukierni Merkury w Jeleniej Górze. – U nas pączki z nadzieniem różnym są już tradycją. Pieczemy je tylko w tym smaku, ale wieloletnie doświadczenie sprawia, że są to pączki wyjątkowe. Do końca dnia wysmażymy ich około 10 tysięcy sztuk – mówi Danuta Warszewska, współwłaścicielka cukierni Merkury w Jeleniej Górze.
Ile łącznie wypieczono w tym roku pączków na terenie Jeleniej Góry i powiatu? Tego zliczyć się nie da. Ile z nich zostanie zjedzone? Większość. Według danych statystycznych przeciętnie podczas Tłustego Czwartku każdy Polak zjada po 2,5 sztuki tego słodkiego smakołyku.