Odpowiedź Jerzego Łużniaka:
Pan Marszałek Województwa Dolnośląskiego, zarzucając mi „celowe kłamstwo” manipuluje faktami, przytaczając m.in. wygodne dla siebie przepisy, a „zapomina” o innych.
Marszałek przekonuje, że nie ma nic wspólnego z opłatami za korzystanie ze środowiska, które wzrosły w ciągu niespełna trzech lat z 70 do 270 zł za tonę odpadów, podobnie jak opłaty za odpady bio, zmieszane, plastiki, i in. Otóż – Panie Marszałku – art.277 ustawy brzmi: Opłaty za korzystanie ze środowiska podmiot korzystający ze środowiska wnosi na rachunek urzędu marszałkowskiego właściwego ze względu na miejsce korzystania ze środowiska”.
Pan Marszałek chce przekonać, że on nie dyktuje cen, on tylko korzysta z podwyżek. Przykre to. Pan Marszałek – nad czym ubolewam – pomija niektóre sformułowania przeze mnie użyte, kiedy sugeruję, by zwrócił się do swoich politycznych przyjaciół, przedstawicieli partii rządzących o opamiętanie się w procesie podnoszenia cen. Powinien to zrobić moim zdaniem, jako szef samorządu województwa, który jest (a przynajmniej powinien być) przede wszystkim ambasadorem samorządów lokalnych, a nie wyłącznie pełnomocnikiem mocodawców politycznych w regionie.
Przykro mi, że Pan Marszałek nie odnosi się ani razu do sedna – to znaczy do problemu kilkukrotnego ponoszenia cen za składowanie odpadów w ostatnim czasie, tylko czuje się urażony tym, że w opinii publicznej jest za to także odpowiedzialny. Pisze: „to nie ja podnoszę ceny” i umywa ręce.
A fakty są takie: przeciętna dolnośląska rodzina płaci najwięcej w Polsce za odpady, niemal 30% drożej, niż np. w Świętokrzyskiem, o czym Pan Marszałek pewnie świetnie wie, tylko nie podejmuje skutecznych działań, by to zmienić. Łatwiej się obrazić.