Reakcje widzów świadczyły o tym, że zamiar się powiódł. Ale i sposób realizacji był ekstremalny. Kobiety odziane w białe szaty zbliżały się do siebie w rytmie niezwykłej, przenikającej ciało muzyki, a z żył płynęła im prawdziwa krew.
Wszystko było pod kontrolą i kobietom – podobno – nie groziło wykrwawienie. Jednak widok krwi wypływającej z żył był wstrząsem dla niektórych widzów, którzy dochodzili do siebie na świeżym powietrzu.
Emocje były widoczne na twarzy każdego oglądającego, a po występie mówiono o nich podczas spotkania z artystkami. Pytano między innymi o to, czy według nich samo upuszczanie krwi może być działaniem artystycznym.
– Bez scenografii, muzyki i symboli, które mają trafić do widza, na pewno nie – wyjaśniała Anna Wojak, która również tłumaczyła słowa Fiony McGregor, która nie zna języka polskiego.
Dla jednych performance zawierało elementy niezwykłe, na przykład kontynuację działań Grotowskiego, dla innych było przykładem niezrozumienia sztuki współczesnej. Trzeba przyznać, że głosów akceptujacych przesłanie było znacznie więcej.
<b> Moim zdaniem </b>
<i> Biuro Wystaw Artystycznych potrafi pokazać sztukę pisaną wielkim S. Ale i ma talent do zniżenia się do poziomu udziwnionej, choć pewnie drogiej, prowokacji.
Galeria BWA pokazała już dzieła brodatego faceta, któremu się przyśniło, że jest wcieleniem Duerera. I robi na tym niemałe pieniądze.
Ostatnio przedstawiła ociekające krwią (prawdziwą) przedstawienie.
Artystyczna prowokacja nie zna granic: pokazywano w wielu galeriach różne symbole, nawet bardzo znaczące, zanurzone w ludzkich ekskrementach. Na razie jeszcze do Jeleniej Góry takie nie dotarło, ale – znając pomysłowość gospodarzy jednostki finansowanej z pieniędzy podatników – kto wie.
To przecież wszyscy dorośli mieszkańcy płacą za takie wystawy, które ogląda tylko garstka zapaleńców. To podatnicy utrzymują załogę BWA, a ona powinna mieć świadomość, że pracuje nie tylko dla elity.
Można było mieć wrażenie, że ekspozycje prawdziwej sztuki, choćby wystawy bezcennych obrazów polskich pejzażystów z lwowskiej galerii, będą regułą, a nie wyjątkiem. Niestety, tak się nie stało.
Do obejrzenia tamtej wystawy nie trzeba było nikogo zachęcać. W galerii były tłumy. Krwista sztuka raczej budzi obrzydzenie niż podkreśla wartość przekazu. Zwłaszcza kiedy autorki popijają z filiżanek kawę.
TEJO </i>