Nieżywego łabędzia znalazł w poniedziałek rano fotoamator, który udał się do Parku Norweskiego, aby zrobić zdjęcie krajobrazom we mgle.
W niedzielę ptak normalnie pływał po akwenie. Widzieli go wędkarze i obsługa pobliskiego lokalu gastronomicznego.
O ptasim truchle powiadomiono Muzeum Przyrodnicze. Preparator Tomasz Sokołowski zabrał martwego ptaka do chłodni placówki. Stwierdził, że łabędź nie ma śladów zewnętrznych obrażeń.
Padłe zwierzę zbada weterynarz, nie jest bowiem wykluczone, że łabędź zdechł zarażony jakąś chorobą.
Zdaniem naszych rozmówców prawdopodobne jest, że ptak padł z przejedzenia, lub zaszkodził mu spleśniały chleb wrzucany do stawu przez przypadkowych spacerowiczów.
– Często myślą, że dożywiają ptaki, a szkodzą im. W dodatku szkodzą też jakości wody w zbiorniku, traktując go jak śmietnik do wyrzucania resztek z obiadu – kwitują przyrodnicy. I radzą, aby dokarmiać łabędzie tylko wtedy, kiedy rzeczywiście tego potrzebują, czyli zimą w trakcie siarczystych mrozów.