Przez dwa dni po cztery godziny siedemnastu pisarzy z trzynastu krajów czytało opowiadania w językach oryginałów. Ponieważ zrozumienie tekstów literackich po niemiecku, czy angielsku, nie mówiąc o estońskim, jest w Polsce niezbyt szerokie, na dużym telebimie wyświetlano na bieżąco tłumaczenie tekstu.
Dla uczących się niemieckiego, angielskiego, czy holenderskiego było to doskonałe ćwiczenie z posługiwania się tymi językami, ale też niektóre opowiadania były doskonałą literaturą. Na widowni przeważali ludzie młodzi i oni byli najwytrwalszymi słuchaczami maratonu. Swoją twórczość przedstawiło czworo Polaków, Daniel Odija, Michał Witkowski, Zbigniew Kruszyński i Olga Tokarczuk, autorka książek sprzedających się w dużych nakładach, cenionych przede wszystkim przez damską publiczność. Chociaż sala widowiskowa była
zapełniona jedynie częściowo, to zdaniem Olgi Tokarczuk, taki festiwal nigdy nie przyciągnie masowej publiczności, bo dzisiaj czytanie książek i opowiadań to elitarne zajęcie bardziej wykształconych rodaków.
Wśród obcokrajowców najbardziej egzotyczny był Braam de Vries z RPA, który opisuje życie białych mieszkańców Afryki po upadku apartheidu. Z kolei Daniel Rhodes z Wielkiej Brytanii, do napisania każdego opowiadania używa dokładnie stu jeden słów. Zainteresowanie wzbudził też Edo Popović z Chorwacji, który jak mówił unika pisania o wojnie w byłej Jugosławii. bardziej interesuje go kondycja człowieka w dzisiejszej cywilizacji.
Jednym z największych zalet festiwalu jest to, że zagraniczni pisarze, dotychczas w Polsce niezauważeni i nie tłumaczeni, dostają propozycje wydania swoich książek w naszym kraju. A okazją do zaprezentowania przedstawicielom wydawnictw ich twórczości, jest właśnie festiwal opowiadań.