O rewolucji, nad którą pracują dolnośląscy urzędnicy oświatowi, napisała Gazeta Wyborcza. Pierwszy projekt trafi do MEN jeszcze w lutym.
Korekta roku szkolnego będzie bardzo poważna. Wszystko przez matury i wyznanie nauczycieli, że podczas egzaminów dojrzałości nie mogą się wyrobić z pracą pedagogiczną, bo są pochłonięci maturami. Zdaniem pomysłodawców tracą na tym zarówno uczniowie, jak i sami maturzyści. Dlatego najważniejszą zmianą ma być przesunięcie pierwszego tak poważnego egzaminu na lipiec.
– Zmiany, które proponuje Stowarzyszenie Dyrektorów Szkół Średnich, to rewolucja w szkole. Po pierwsze, matura miałaby być przesunięta nawet na początek lipca. To wydłużyłoby okres nauki maturzystom. Młodsze klasy byłyby już wtedy na wakacjach – pisze GW.
W szkolnym kalendarzu przybędzie także dodatkowy tydzień wolnego: na przełomie października i listopada. Za to początek roku wyznaczony zostałby już na 20 sierpnia.
Projekt jest konsultowany z nauczycielami, którzy nie są jego entuzjastami. Przede wszystkim dlatego, że ludzie zaangażowani w maturę straciliby cały miesiąc wakacji. A to właśnie przedłużone wolne „trzyma” wielu pracowników oświaty.
Nie brak też opinii pozytywnych: zdaniem niektórych pedagogów czasu na realizację programu jest za mało i wielu nie nadąża z jego realizacją w wyznaczonych godzinach lekcyjnych. Przesunięcie matury zapobiegłoby takim poślizgom. Ale tu z kolei denerwują się sami uczniowie, dla których wakacje trwałyby znacznie krócej. Teraz pomaturalne ferie to jeden z najdłuższych okresów wolnych dla młodych Polaków. Trwają od czerwca do września, jeśli 19-latkowi uda się dostać na wyższą uczelnię.
Entuzjaści zmian przekonują, że podobny kalendarz obowiązuje w wielu krajach UE, a w Polsce wciąż są jedne z najdłuższych wakacji. Opracowanie projektu nie oznacza jego wprowadzenia. Byłby on zaopiniowany przez MEN i przedstawiony w Parlamencie. Jeśli spodoba się posłom i senatorom, najszybciej może wejść w życie za dwa, trzy lata.