Obecnie ponad 6 mln Polaków pobiera emeryturę, ok. 2 mln rentę, a kolejne ponad 14 mln w wieku przedemerytalnym czeka w kolejce.
Wielu ma już dość pracy, jednak jakimś pocieszeniem w obecnej sytuacji jest fakt, że ok. 30 % osób, które przejdą na wcześniejszą emeryturę zamierza jednak nadal pracować. Wciąż będą odprowadzać niektóre składki, jednak będą one już o wiele niższe.
Chodzi tu głównie o osoby, których emerytury będą niskie (najniższa możliwa to obecnie 1800 zł brutto - od lutego 2025 będzie nieco więcej). Eksperci podkreślają, że obecność takich osób na polskim rynku pracy jest nie tylko korzystna, ale wręcz niezbędna dla stabilności i rozwoju polskiej gospodarki.
Większość boi się niskiej emerytury
Duża część Polaków myśli o pracy na emeryturze, bo boją się dużej różnicy między dotychczasową wypłatą a wysokością emerytuty z ZUS. A różnice są ogromne.
Fachowo nazywa się to stopą zastąpienia. Na przykład, jeśli stopa zastąpienia wynosi obecnie ok. 56 %, oznacza to, że emerytura będzie stanowiła właśnie 56% wypłaty.
W dużym uproszczeniu, na liczbach wygląda to w ten sposób, że jeśli obecnie ktoś zarabia np. 5000 zł to dostanie ok. 2500 zł emerytury.
Młodzi liczą też na rodziców
Szacunkowo ta stopa za 16 lat spadnie do ok. 40 %, a w 2060 r. może wynieść dramatyczne 30 %. Tyle da państwo. Dlatego też istotne jest, aby młodzi ludzi zaczynali zbierać na swoją emeryturę dużo wcześniej.
- Liczymy również na rodziców, że pomogą - słyszymy.
Obecnie ok. 10 proc. emerytów, czyli ok. 600 tys. osób dostaje co miesiąc od 2600 do 3000 zł brutto, jednak podobna liczba otrzymuje teraz ok. 7000 zł brutto (głównie dzięki rozmaitym waloryzacjom w ostatnich latach).
Są oczywiście rekordziści (rekord padł na Śląsku - 48 tys. zł, jednak pan stał się emerytem mając aż 86 lat), ale to pojedyncze osoby. Jednakże ok. 90 tys. osób dostaje 10 tys. zł brutto co miesiąc z ZUS.