Startujemy z Mysłakowic z przystanku autobusowego zlokalizowanego przy byłym dworcu kolejowym. Dogodną komunikację zapewniają lokalni przewoźnicy (linia podmiejska nr 3 MZK i kursy PKS-u z Jeleniej Góry do Kowar i Karpacza). Na początku wędrówki informuję o tym, że poruszamy się cały czas odcinkiem Głównego Szlaku Sudeckiego (z Mysłakowic na Śnieżkę) oznakowanym kolorem czerwonym. Kierując się (na północ) do węzła szlaków oglądamy za plecami przepiękną panoramę na szczyt Śnieżki, która z tego miejsca wydaje się taka wyniosła i jakże odległa…
Skręcamy w lewo w ulicę Wojska Polskiego, by po 300 metrach spaceru (przy krzyżówce z ulicą 1-go Maja) dotrzeć do pamiątkowych obelisków (głazów z tablicami). Pierwszy dedykowany Theodorowi Donatowi (1844-1890), współzałożycielowi Towarzystwa Karkonoskiego (z niem. RGV), organizacji mającej olbrzymie zasługi dla rozwoju lokalnej turystyki, drugi dotyczy Głównego Szlaku Sudeckiego imienia wybitnego krajoznawcy Mieczysława Orłowicza (1881-1959). Wracamy na szlak czerwony kontynuując przejście przez Mysłakowice ulicą Wojska Polskiego. Za mostem na Łomnicy idziemy 100 metrów prosto, po czym skręcamy w prawo (zgodnie ze znakami) wychodząc z zabudowań miejscowości. Dalej przechodzimy na drugą stronę ruchliwej szosy łączącej Jelenią Górę z Karpaczem.
Idziemy asfaltem w stronę Głębocka pod wałami suchego zbiornika przeciwpowodziowego „Mysłakowice”. Do tej starej (wzmiankowanej już 1408 r.) i luźno zabudowanej wsi idziemy (czerwonym) zmieniając często kierunki marszu. Po około 2 km spaceru docieramy do DW 366 przy „Eko Farmie” podziwiając po drodze ładne widoki na okoliczne góry. Zgodnie ze znakami skręcamy w lewo. Następnie musimy przejść około 300 metrów tą uczęszczaną przez zmotoryzowanych szosą. Tutaj następuje koniec płaskiej rozgrzewki.
Schodzimy z DW 366 (w prawo) w wygodną przystrzyżoną przecinkę obok płotu (właściwy szlak już zarósł!). Atakujemy stromym podejściem zbocze Głaśnicy (608 m) i Czartowca (674 m) po którym docieramy aż do Przełęczy (640 m) gdzie „łapiemy oddech” przy ruinach dawnego prewentorium. Dalej pod górę zboczem Grabowca (784 m) czerwonym pokonujemy kolejne metry. Ładujemy akumulatory w miejscu (nie)ziemskiej energii na Patelni (726 m, należącej do Grabowieckich Skał) udostępnionej jako punkt widokowy. Z płaskiej powierzchni skalnej podziwiamy nieco ograniczoną przez drzewa panoramę na okolicę (Kotlinę Jeleniogórską i Karkonosze). Idąc dalej ścieżką mijamy kolejne wychodnie skalne z porfiru granitowego Małą i Ostrą. Wkrótce docieramy do szerokiej polany z bardzo ładnym widokiem na Śnieżkę (warto to uwiecznić) przy OW „Lubuszanin”. Pierwsze piętro wyczerpującej trasy zostało zdobyte na „Przełączce” (720m).
Podążamy dalej szlakiem czerwonym w kierunku Karpacza wspinając się na pobliski Strzelczyk (746 m). Potem schodzimy w dolinę Dzikiego Potoku. Wychodzimy na ulicy Myśliwskiej w najstarszej części Karpacza – Zarzeczu (Płóczkach), wzmiankowanej już w 1418 roku. Ten fragment szlaku został poprowadzony nowym śladem, dlatego na starszych mapach trasa wiedzie inaczej! My idziemy wg aktualnych oznaczeń okrążając zbocze Karpatki (727 m). Dalej przechodzimy przez koronę tamy (z 1915 r.) na wartkiej rzece Łomnica charakteryzującej się wysokimi spadkami z licznymi kaskadami. Kierujemy się (do góry w prawo) chodnikiem ulicy Konstytucji 3 Maja docierając do węzła szlaków zlokalizowanego na rondzie w „Białym Jarze” w towarzystwie rzeźby Ducha Gór.
Na rondzie idziemy w lewo, a potem wspinamy się ulicznymi serpentynami (Olimpijską). Wkrótce mijamy po lewej skocznię narciarską z 1979 roku (K-85). Rekord obiektu ustanowił Adam Małysz skacząc 94,5m. Za skocznią największe nachylenie ulicy, często wykorzystywane podczas wyścigów kolarskich na tzw. etapach królewskich (górskich), z metą zwykle usytuowaną przy dużym obiekcie hotelowym (nieczynny obecnie „Orlinek”). Skręcamy w lewo wkraczając do Karkonoskiego Parku Narodowego (przy kasie). Poruszając się wygodnym szutrem (około 50 minut) docieramy do schroniska „Nad Łomniczką” (1002 m), gdzie urządzamy sobie przerwę regeneracyjną przed najbardziej efektownym fragmentem trasy. Od tego momentu wspinaczka dostarcza niezapomnianych wrażeń. Z jednej strony wielkość olbrzymiej góry (zbocza Śnieżki z największym gołoborzem w Polsce), w środku przepiękny Kocioł Łomniczki, z drugiej urwiste stoki Kopy (1375 m) z widocznymi torami lawin nadają temu miejscu wyjątkowości. Z każdym krokiem zaczyna działać magia Karkonoszy. Wkrótce przekraczamy górną granicę lasu pokonując mostek na Łomniczce. O walorach widokowych tej trasy przekonujemy się wyżej. Po kilkunastu minutach (zakosach) tego emocjonującego spektaklu przyrody docieramy do symbolicznego Cmentarzyka Ofiar Gór (powstałego w 1985 roku). Tablica z sentencją „martwym ku pamięci, żywym ku przestrodze” wyjaśnia powstanie tego miejsca. Powoli docieramy do (żółtego) „Domu Śląskiego”.
Zdobyliśmy kolejną kondygnację (Przełęcz pod Śnieżką 1394 m), przed nami ostatni etap.
Z węzła szlaków przy schronisku kierujemy się w lewo. Lekkie zmęczenie ustępuje miejsca ekscytacji zdobycia dachu Sudetów. Wspinamy się wśród rzeszy turystów chcących uczynić to samo. Czar pokonywania swoich barier pcha wszystkich do góry. Majestat Śnieżki razi nas nieuchwytną mocą…
Po 30-minutowej wspinaczce zakosami pomiędzy łańcuchami i słupkami granicznymi docieramy na szczyt Śnieżki (1603 m. n. p. m.). Udało się. Łaskawy Duch Gór otworzył nam okno pogodowe. Widoki są porażające, od Pragi do Wrocławia, 360 stopni zachwytu nad pięknem tego świata. Szczególnie oświetlone czeskie Studnicni hora i Obri dul prezentują się nieskazitelnie pięknie. W najstarszym obiekcie na Śnieżce – w Kaplicy Świętego Wawrzyńca (z 1683 roku) dziękuję Stwórcy za możliwość przeżywania tej chwili. Patrzę z góry w dół na Mysłakowice i napawam się dumą pokonania dystansu i wysokości.
Restauracyjny „latający talerz” (dolny) jest zamknięty, wielka szkoda, ale pora na remont. Odwiedzam jeszcze zagraniczną pocztę (za słupkami), aby przybić okolicznościowe stemple ze Śnieżki (na najwyższej górze w Czechach). Robię szybko pamiątkowe fotki, bo szczytowa kulminacja zachodzi mgłą. Nastąpiła zmiana pogody, więc w pośpiechu schodzę Drogą Jubileuszową (tzw. „jezdną”)
do „Domu Śląskiego” napawając się mglistymi widokami i przebłyskami fajnych krajobrazów.
Przy schronisku podejmuję szybką decyzję o zjeździe wyciągiem z Kopy do Karpacza. Idziemy czarnym szlakiem do górnej stacji wyciągu. Przyspieszamy kroku, bo aura się psuje. Jeszcze udaje się szybko kupić bilet i zjechać czteroosobową kanapą do dolnej stacji wyciągu. Ciśnienie
w uszach wyrównuje przełykanie śliny. Po zejściu do straganów z pamiątkami i dalej w prawo, po 15 minutach spaceru ponownie ulicą Olimpijską docieramy do przystanku PKS „Biały Jar”, skąd autobusem wracamy do domu.
Ta wycieczka kolejny raz uzmysłowiła mi, że nie wolno lekceważyć gór, ani pogody, która może się zmienić z minuty na minutę. Dlatego bądźcie dobrze przygotowani w myśl zasady „Lepiej nosić, niż się prosić”. W drodze powrotnej do Jeleniej Góry (już w autobusie) zaczęło niemiłosiernie lać. To się nazywa fuks. Dla ambitnych pozostaje jeszcze zejście do Karpacza (następnym razem), aby zamknąć wędrówkę bez wyciągu.
Wycieczka zajęła mi z postojami na przerwy regeneracyjne i podziwianie widoków około 8 godzin. Dystans 15 km z dużym przewyższeniem sięgającym ponad 1300 metrów. Powodzenia!