Tadeusz D. został wtedy skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata i dwuletni okres zajmowania stanowisk kierowniczych w Lasach Państwowych. Zdaniem sądu, przekroczył on swoje uprawnienia, umarzając postępowanie w sprawie kradzieży drewna, mimo że znał sprawcę, a oprócz tego nakazał swojemu podwładnemu ukryć protokół przesłuchania świadka.
Apelację od tego orzeczenia złożył obrońca nadleśniczego mec. Andrzej Graunitz:
- To było zbyt surowe orzeczenie wobec mojego klienta. Sąd potraktował go humanitarnie. Gdzie dziś 57-letni człowiek, który ponad 30 lat przepracował w Lasach Państwowych, znalazłby pracę? Dlatego jestem zadowolony z tego rozstrzygnięcia.
Sąd drugiej instancji zmienił też nieco kwalifikację prawną czynu zarzucanego Tadeuszowi D. Uznał, że nie przekroczył on swoich uprawnień, ale umarzając postępowania w sprawie kradzieży drewna, w sytuacji gdy znał sprawcę - utrudnił postępowanie karne.
Nadleśniczy Tadeusz D. jest od wielu tygodni na zwolnieniu lekarskim. Zamierza jednak wystąpić do Rzecznika Praw Obywatelskich o kasację wyroku.