Jeleniogórzanin przybył na spotkanie organizowane przez Sudecki Klub Wysokogórski, gdzie czekały tłumy miłośników gór – tych małych i dużych, a także rodzina i przyjaciele. Himalaista przedstawił zgromadzonym galerię zdjęć z wyprawy, która miała swoje zwroty akcji oraz wiele cudownych, ale i niebezpiecznych momentów. - Nadal mam lekkie drżenie serca, ale jestem szczęśliwa, że wszystko się dobrze skończyło. Każda jego wyprawa to dla mnie ogromne przeżycie, ale trzymam kciuki – tak, jak mnie o to prosi – i czekam na szczęśliwy powrót – wyznała Wiesława Fronia, mama naszego alpinisty, który od 9. roku życia biegał na orientację, z czasem zaczął się wspinać w Karkonoszach, a później coraz wyżej i wyżej... Mama przyznaje, że zawsze się boi o syna, ale wtedy słyszy od Rafała: „Mamy są od tego, żeby się martwić” - dodała pani Wiesława.
Rafał Fronia znany jest z marzenia dotyczącego foki... - Kocham nasz Bałtyk, biegam tam poza sezonem, potrafię przebiec 30-40 km i oglądam się za foką – mam takie marzenie, żeby na polskiej plaży zobaczyć fokę szarą – jest ich w Bałtyku 30 tysięcy, a ja jej nigdy nie widziałem – opowiedział himalaista. - Gdy wchodziłem w kopułę szczytową, zaczęło coś mi chodzić po głowie – musi być jakiś powód, że człowiek chce żyć i nie wiem dlaczego, ale tym czymś było to, że nie mogę tu umrzeć, bo ja nie widziałem foki – wspomina z uśmiechem Rafał Fronia, który na wyprawę wybrał się z Jarosławem Gabrysiakiem i Piotrem Tomalą, z czego pierwszy z wymienionych celował (bez powodzenia) w Mount Everest. Piotr Tomala był blisko szczęścia, jakie osiągnął Rafał Fronia, ale dzięki wsparciu jeleniogórzanina w odpowiednim momencie mógł odpuścić i ewakuować się najpierw do szpitala w Katmandu, a następnie do Polski.
Zdaniem naszego himalaisty Lhotse różni się od innych (mniejszych) ośmiotysięczników tym, że jest wyższa. - Zdobywając górę, która ma nieco ponad 8 tys. m - to koniec naszej drogi, a tutaj na 8 tysiącach zaczyna się walka: o tlen i z trudnościami technicznymi – opowiada R. Fronia, który zawsze wspina się bez pomocy butli z tlenem. - Mówi się, że tlen użyty w dużej ilości obniża nam góry o 2 tysiące metrów – podkreślił.
W najbliższych planach jest Polska Wyprawa Narodowa – K2 dla Polaków. Jeleniogórzanin jest w składzie ekipy i póki co się zgodził na zimową wyprawę, więc w grudniu najprawdopodobniej podejmie próbę wejścia na 8611 m n.p.m. - Napatrzyłem się na K2, bo byłem pod nią wielokrotnie, ale nigdy się na nią nie wspinałem. Jedyną górą, na którą naprawdę chciałbym wejść to jest Broad Peak - to pierwsze moje niepowodzenie. W 2007 roku po serii sukcesów wspinaczkowych wydawało mi się, że na każdą górę wejdę i kiedy Broad Peak przytarł mi nosa, to było pierwsze zetknięcie z tą górą, a drugie w 2011 roku, kiedy podczas wyprawy zimowej spędziłem 74 dni w bazie i nawet nie dotknąłem grani szczytowej - to jedyna góra, na którą chciałbym wejść, bo dla mnie samo wejście na szczyt nie jest najistotniejsze w życiu - wyznał Rafał Fronia, który dziękuje Krzysztofowi Wielickiemu za naukę tego, że droga sama w sobie jest celem, a nie sam szczyt.