– Czy na dworze pada, czy świeci słońce, u nas w piwnicy zawsze woda po kostki. Przy większej ulewie – po kolana. Nie korzystamy piwnicy już od kilku lat – podkreśla Edward Kotowicz. – Studzienki, które miałyby ją odbierać, są zapełnione brudami. Mam prawie 80 lat. Sił brakuje. Kilka razy zanosiłem pisma do administracji, ale nie ma żadnego odzewu. Kiedyś sąsiad próbował sam czyścić odpływ wody, ale niewiele to dało – dodaje jeleniogórzanin.
Podobna sytuacja jest przy ulicy Wolności 17. Tam mieszkańcom woda wdziera się do piwnic, ponieważ dziesięć lat temu przy remoncie sąsiedniego budynku, wyrównano podwórko.
Przy okazji zatkano studzienki wodno-kanalizacyjne. Teraz po każdym większym deszczu nie obejdzie się bez interwencji straży pożarnej. Po wypompowaniu wody w piwnicach pozostaje śmierdzący szlam.
Choć mieszkańcy problem zgłaszają zakładom gospodarki lokalowej ich prośby pozostają bez echa.
– Woda leje się nam przez całe podwórko – mówi Anna Lewińska. – Chcieliśmy wykupić ten teren wówczas sami zadbalibyśmy o udrożnienie studzienek. Ale administracja wciąż przygotowuje dokumenty i nie można od dłuższego czasu tego sfinalizować.
Zbigniew Słowik, zastępca dyrektora Zakładu Gospodarki Lokalowej Północ, rozkłada ręce i mówi, że ZGL nie jest zarządcą budynku, bo przejęła go firma Domicus, która obsługuje kamienice wspólnot lokatorskich.
Z kolei Ryszard Rawski z Domicusa podkreśla, że część zatkanych kratek jest na podwórkach. A za nie odpowiada urząd, a nie jego pracownicy.
– Tego terenu lokatorzy jeszcze nie wykupili. Nie będziemy wykonywać działań, które są obowiązkiem miasta – dodał.
Lokatorzy podkreślają, że ich wnioski odsyłane są do różnych instytucji. Aż w końcu ludzie zniechęcają się i odpuszczają sprawę.
Co na to ZGL? – Kiedy mamy zgłoszenia, staramy się w miarę możliwości reagować i usuwać problem – tłumaczy Zbigniew Słowik – ale nie można tego zrobić od razu.
Są obawy, że zalegająca w piwnicach woda osłabi konstrukcję kamienic i może dojść do katastrofy budowlanej.
– Z pewnością problem sam by się w taki sposób rozwiązał – podsumowuje z sarkazmem Edward Kotowicz.