Kochani Przyjaciele,
Trudno powiedzieć cokolwiek na temat naszego odejścia z Samotni. Nie jest też łatwo pisać...
Bo co można napisać o tym, że muszę zostawić miejsce, które kochałam przez całe życie, które było dla mnie najważniejsze i o którego dobro gotowa byłam walczyć za wszelką cenę, nawet cenę pożegnania się z nim. Dla mnie Samotnia to coś więcej niż budynek, to rodzina. Moi rodzice zostawili tutaj serca i całe życie, tutaj dorastałam, stąd zjeżdżałam do szkoły, tutaj poznałam męża, przywiozłam swoje dzieci, kiedy miały parę dni.
Tutaj też poznałam fantastycznych ludzi, którzy razem z nami tworzyli to miejsce - Was.
Bez Was nie byłoby Samotni, jaką znacie, byliście siłą napędową wszystkich pomysłów i działań.
Wasza obecność dawała motywację do pracy, która tak naprawdę nigdy nie była pracą, tylko stylem życia.
Najsensowniejszym jej powodem był widok Waszych roześmianych twarzy i poczucie, że dobrze się tutaj czujecie.
Nastąpił jednak moment, kiedy w Samotni zaczęła się seria remontów. Niektóre omal jej nie zdewastowały. Nowy dach przeciekał już po paru tygodniach, okna rozpadały się po paru miesiącach, a na ścianach sali pojawił się śnieg. Byłam świadkiem niszczenia ukochanego miejsca. Moje interwencje nie skutkowały niczym innym, niż informacją, że powinnam opuścić schronisko.
Już wtedy wiedziałam, że nasze dni w Samotni są policzone. Jednak nie żałuje, dzisiaj zrobiłabym to samo.
Niedługo zostawiamy Samotnię, z nadzieją, że dla ludzi, którzy zajmą nasze miejsce, będzie ona tak samo ważna.
Z nadzieją, że zmiany jej posłużą i że jej nie opuścicie.
Do zobaczenia
Magdalena Arcimowicz