Niezadowolenie żaków, którzy podjęli naukę na KK, jest na tylko częściowo oficjalne. Wystarczy jakikolwiek tekst o uczelni, aby na forum Jelonki.com pojawiło się mnóstwo komentarzy, delikatnie pisząc, negatywnych. W ich wydźwięku kolegium to fabryka bezrobotnych, przechowalnia nieudacznej kadry i młodzieży, która studiuje tu tylko dlatego, że nie stać jej na inną uczelnię, lub pozbawiona jest ambicji.
Wiedza jak śmietnik
Młodzi ludzie narzekają przede wszystkim na bardzo niski poziom nauczania, jak i zmiany w siatce godzin, które spowodowały, że studenci zdobywają mniej istotnej wiedzy. Dzieje się tak w przypadku filologii angielskiej i niemieckiej, które jeszcze do niedawna cieszyły się ogromnym powodzeniem wśród absolwentów szkół średnich. W przeciwieństwie do polonistyki, o anglistyce i germanistyce mówiono wyłącznie pozytywnie. Teraz jest inaczej – Zmieniono nam siatkę godzin, przez co niektóre wykłady trwają tylko 45 minut. Zdobywamy masę niepotrzebnych informacji, zamiast skupić się na tym, co naprawdę powinno nas interesować. Są oczywiście osoby zadowolone ze zmian, bo nie muszą uczyć się tak dużo, jak studenci sprzed paru lat – powiedziała nam Agnieszka, studentka II roku filologii angielskiej.
– Świat się od nas oddala – mówią z kolei proszący o anonimowość studenci polonistyki. – O sprawie zwolnienia „wrocławskiej” części kadry wykładowców z dr. Markiem Graszewiczem na czele już ucichło, ale teraz widać, jak zła była to decyzja – usłyszeliśmy. – W zamian za to uczą nas ludzie, którzy sami niewiele więcej umieją. Trudno, aby – poza nielicznymi wyjątkami – były to dla nas naukowe autorytety – dodają nasi rozmówcy.
Nie jest tak źle, ale…
Nie brakuje też głosów zadowolenia, choć i usatysfakcjonowanym nie sposób nie ustrzec się przed krytyką. – Studiowałem już na innych kierunkach, ale pedagogika okazała się być trafionym wyborem. Brakuje może trochę profesorów, bo większość wykładowców to magistrzy. Z drugiej jednak strony są to ludzie, którzy bardzo rzetelnie podchodzą do swojej pracy. Dzięki nim poznajemy nie tylko teorię, ale i praktykę, która w naszym zawodzie jest bardzo ważna – podkreśla Tomasz Białowąs, student III roku pedagogiki.
Wielu słuchaczy zwraca też uwagę na pozory wielkości. – Można odnieść wrażenie, że kolegium to świetna szkoła: campus akademicki, nowoczesna biblioteka. Cóż jednak z tego, kiedy nie ma w niej potrzebnych książek? – pytają studenci.
Wielu z nich potrzebne do napisania prac licencjackich tytuły sprowadza z bibliotek naukowych przy uczelniach w większych miastach. – Muszę je ściągać aż z Lublina – mówi Tomasz Białowąs.
To jednak jest szansa
– Studiuję tu, bo nie mam innego wyjścia – opowiada Mariola z drugiego roku polonistyki (imię zmienione) z małej, podjeleniogórskiej miejscowości. – Moim marzeniem od zawsze było wyrwanie się ze wsi, z której pochodzę. Moich rodziców nie stać jednak na to, aby zapewnili mi środki na studiowanie w dużym mieście. Przyznam, że jestem rozczarowana Jelenią Górą i poziomem nauczania. Tu nie ma życia studenckiego, o jakim marzyłam. Wiem jednak, że tej rzeczywistości nie zmienię. Skończę studia licencjackie i może znajdę pracę, która pozwoli mi na kontynuację zajęć we Wrocławiu lub Poznaniu – mówi Mariola.
Okaże się, że król jest nagi
Sytuacja na Kolegium Karkonoskim niepokoi też niektórych wykładowców. Proszą o zachowanie anonimowości. – Czas rozpocząć publiczną dyskusję o tym, co się w tej szkole dzieje i dokąd zmierza – mówi jeden z naszych rozmówców. – Idzie niż demograficzny, a kolegium nie ma pomysłu na przyszłość. Ale tak bywa, jeśli jako specjalistę od promocji zatrudnia się osobę, którą później policja wyprowadza w kajdankach – dodaje. Chodzi o Krzysztofa M., podejrzanego o oszustwa i skazanego wyrokiem sądu, który został aresztowany latem ubiegłego roku w celu odbycia kary więzienia. – Każda wyższa uczelnia potrzebuje oddechu i powiewu wielkiego świata. Nie może kostnieć, zamykać się w swoim światku i starzeć się, choć jeszcze jest bardzo młoda. Tymczasem kolegium to przechowalnia dla wielu miernych nauczycieli, którzy nie mają szans na karierę w innych centrach, a tu się jakoś tam spełniają. Jak tak dalej pójdzie, kolegium okaże się tworem, który pożre własny ogon. Wtedy okaże się, że król jest nagi, ale na zmiany będzie już za późno – usłyszeliśmy.
Spełnione normy
Pogłoski dotyczące niskiego poziomu nauczania w Kolegium Karkonoskim dementuje dr hab. Henryk Gradkowski, rektor uczelni.
– Na każdym kierunku musi pracować odpowiednia ilość samodzielnych pracowników naukowych, czyli profesorów i doktorów habilitowanych, w przeciwnym wypadku dany kierunek nie mógłby istnieć. Na filologii polskiej wykłada większość profesorów i doktorów. Dokładamy także wszelkich starań, żeby poziom nauczania był jak najwyższy, nasi studenci nie są samymi orłami, ale to bardzo pracowici ludzie – mówi. Rektor tłumaczy także, że ilość woluminów w bibliotece z roku na rok jest coraz większa, obecnie ich liczba wynosi 61 tysięcy .
Reklama dźwignią na przyszłość
Kolegium Karkonoskie obchodziło w tym roku swoje dziesięciolecie, jest to więc okres podsumowania dorobku naukowego i rozważania nad przyszłością uczelni. Stoi teraz przed ogromnym wyzwaniem, jakim jest przedstawienie oferty, która przyciągnie studentów akurat na jeleniogórską uczelnię. Niż demograficzny dał się znaki już w tym roku, bardzo mało studentów przyjęto na polonistykę, a pielęgniarstwa w ogóle nie utworzono. Główną konkurencję dla Kolegium Karkonoskiego stanowi Uniwersytet Wrocławski, który w tym roku akademickim przyjmował wyjątkowo dużą liczbę absolwentów szkół średnich. Biorąc pod uwagę fakt, że Wrocław, przyciąga młodych ludzi ogromnymi możliwościami rozwoju oraz rozbudowanym życiem kulturalnym i naukowym, jeleniogórska uczelnia może przyciągnąć przyszłych żaków dobrą opinią, na którą z pewnością duży wpływ ma poziom nauczania, dlatego też warto nad nim popracować. Jeżeli absolwenci będą mówili dobrze o swojej uczelni to na pewno będzie to najlepsza reklama Kolegium Karkonoskiego.