Mój pomysł obejmował malowniczy fragment doliny rzecznej (Janowicki Przełom Bobru) wciśnięty pomiędzy Góry Kaczawskie (dokładnie Góry Ołowiane na północy), a Rudawy Janowickie (na południu). Zaplanowany powrót prowadził już górzystym odcinkiem przez Miedziankę z finiszowym zejściem do Janowic Wielkich.
Na start wycieczki wybrałem parking zlokalizowany przy Urzędzie Gminy. Uczyniłem tak specjalnie, ponieważ obok znajduje się plac zabaw. Miało to stanowić dla moich dzieci dodatkową motywację po zakończonej wyprawie, czyli zasłużoną nagrodę. Niezmotoryzowani turyści mogą dotrzeć do Janowic Wielkich pociągiem z Jeleniej Góry (lub innych kolejowych miejscowości). Ruszamy piechotą z parkingu w prawo ulicami (najpierw Kolejową, potem 1 Maja) do przejazdu na linii kolejowej nr 274. Za torami (prosto) idziemy żółtym i zielonym szlakiem (ulicą Rudawską) do mostu drogowego na Bobrze, dzielącego kiedyś Janowice na Nowe i Stare. Za przeprawą mostową oglądamy tylko z zewnątrz Pałac Janowice (obecnie Dom Pomocy Społecznej).
Ten ciekawy z punktu widzenia architektury kompleks budynków łączy w sobie style z różnych epok. Pierwsza dworska budowla strzegąca brodu na Bobrze powstała już w XIV wieku. W następnych stuleciach zmieniający się właściciele powiększali założenie o kolejne elementy zespołu pałacowego. Szczególnie okazale prezentuje się brama wjazdowa z przyległą cylindryczną basztą na teren obszernego dziedzińca DPS w Janowicach Wielkich. Dopełnieniem założenia pałacowego jest rozległy, dawny park krajobrazowy z imponującą liczbą pomników przyrody.
Kontynuujemy spacer idąc żółtym szlakiem prosto (ulicą Partyzantów) pomiędzy kościołami (gotyckim, pomocniczym i barokowym, parafialnym), a Szkołą Podstawową im. Wandy Rutkiewicz w Janowicach Wielkich. Wchodzimy w granice Rudawskiego Parku Krajobrazowego, mimo że jesteśmy „po kaczawskiej” stronie Bobru. Granice parku uwzględniają w ten sposób wyjątkowe walory widokowe Gór Ołowianych Poruszamy się wygodną uliczką wzdłuż Bobru pomiędzy pojedynczymi zabudowaniami miejscowości. Asfaltowa droga malowniczo wije się nad rzeką tak samo jak równoległa do niej widoczna z daleka zelektryfikowana linia kolejowa. Po kilometrze wędrówki skręcamy żółtym szlakiem w prawo na most w ulicę Leśną przekraczając ponownie Bóbr (najdłuższy lewy dopływ Odry – 272 km ).
Obchodzimy posesję z szachulcowym, zabytkowym domem mieszczącym dzisiaj agroturystykę. Zgodnie ze znakami żółtymi wykonujemy podwójną pieszą szykanę, pomagają w tym oznakowania umiejscowione w osobliwy sposób po prawej stronie na nawierzchni jezdni. Wkrótce wychodzimy z ulicy Leśnej i z asfaltowej drogi schodzimy na szutrowy odcinek. Spacerujemy Janowickim Przełomem Bobru podziwiając po drodze ładne widoki, które dawniej były popularnym deptakiem aż do pobliskich Ciechanowic. Wkrótce docieramy do pierwszego dużego wiaduktu kolejowego, a potem do kolejnego. Szerokość Janowickiego Przełomu Bobru w tym miejscu mocno zwęża się. Dlatego budowniczowie Śląskiej Kolei Górskiej łączącej Węgliniec (Görlitz), Jelenią Górę i Wałbrzych zaprojektowali w tym rejonie aż dwa wiadukty (w sumie na Bobrze jest ich aż dziewięć). Obie konstrukcje przecinają Janowicki Przełom Bobru zaledwie w odstępie około 400 metrów przecinając malownicze, wąskie zakole rzeki .
Współczesna linia nr 274 prowadzi fragmentem dawnej Śląskiej Kolei Górskiej (Schlesische Gebirgsbahn) powstałej w latach 1863–67. Trasa kolejowa imponuje rozmachem architektury obiektów stacyjnych i drogowych obiektów inżynieryjnych szlaku, stanowi jedno z wybitniejszych dzieł budownictwa kolejowego ówczesnej epoki. Górskie otoczenie miało wpływ na wyjątkową formę konstrukcji. Niegdyś tą główną linią podróżowało się z Berlina do Wiednia lub z Berlina do Wrocławia. Na szczęście dla miłośników żelaznych dróg magistrala została poddana częściowej modernizacji. Dzięki czemu podróż koleją tym odcinkiem w XXI wieku (Pendolino lub Dartem) też dostarcza niezapomnianych wrażeń estetycznych i otwiera dodatkowe turystyczne możliwości dla regionu.
Idąc pomiędzy jednym, a drugim wiaduktem w zakolu Bobru mijamy po prawej skałę, która w dolnej części odznaczała się wyraźnym rdzawobrunatnym zabarwieniem. Ten charakterystyczny kolor świadczy o występowaniu w tym rejonie związków żelaza, a co za tym idzie przechodzimy przez teren górniczy, silnie eksplorowany w przeszłości. Chwilę potem mijamy stary, kamienny drogowskaz ze współczesną żółtą strzałką. Przechodząc pod drugim wiaduktem, w kształcie przypominającym rzymski akwedukt, dzieciaki sprawdzają swoje gardła krzycząc: „Echo”. Za tunelem skręcamy w prawo mijając zabudowania małej hydroelektrowni. Dalej wędrujemy wzdłuż Bobru oglądając po drugiej stronie rzeki ruiny starego wapiennika. Idąc równolegle wzdłuż linii kolejowej dochodzimy do kamiennego wiaduktu. Tutaj robimy krótką przerwę regeneracyjną obserwując pociąg KD.
Przechodzimy nad torami i skręcamy w prawo schodząc ze szlaku żółtego. Zmieniamy kierunek naszego marszu i podchodzimy ścieżką edukacyjną historyczno-przyrodniczą wyznaczoną biało-niebieskim kwadratem w stronę Miedzianki. Rozpoczynamy najdłuższe tego dnia podejście trwające aż do pierwszych zabudowań tej historycznej miejscowości. Po drodze podziwiamy okazałe szczyty zalesionych Gór Ołowianych. Uwagę moich podopiecznych przykuła najpierw piramidalna skałka „z wyraźnym okienkiem” (po prawej w zagajniku na pastwisku). Chwilę potem dzieciaki zauważyły przy szutrowej drodze lipę sfatygowaną przez piorun, bez połowy wnętrza, z wyraźną żywą koroną. Od razu posypała się seria pytań bez oczywistych odpowiedzi z mojej strony.
Przy pierwszej posesji w Miedziance wita nas miejscowy kundelek. „Piesek przewodnik” (ku uciesze moich dzieci) oprowadza nas po wszystkich najważniejszych budynkach miejscowości od dawnej gospody „Pod Czarnym Orłem” (Schwarzer Adler) i kościół filialny św. Jana Chrzciciela aż do nowego browaru kultywującego tradycje piwowarskie. Poruszając się po Miedziance zapoznaję się z bogatą historią górniczego miasta z licznych tablic informacyjnych. Chcących poznać historię osady pod Miedzianą Górą (534m)zachęcam do odwiedzenia tego miejsca. W zaciszach domowych polecam lekturę (uzupełniającą) książki Filipa Springera „Miedzianka. Historia znikania”.
Niecierpliwe latorośle chciały jak najszybciej wracać do Janowic Wielkich, aby skorzystać z uciech tamtejszego placu zabaw. Schodzimy więc szybko stromą, asfaltową, widokową szosą podziwiając krajobrazy Rudaw Janowickich (z Zamkiem Bolczów na czele), Kotliny Jeleniogórskiej, Gór Kaczawskich, a w oddali nawet zaśnieżonych Karkonoszy. Po drodze mijamy najładniejszy w okolicy kamienny drogowskaz z napisem „Bergmühle” („Młyn górski”). Opis tego obiektu turystycznego odnajduję przy skrzyżowaniu obok przejazdu kolejowego. Wracamy prosto na parking, gdzie spragnione placu zabaw dzieciaki dają upust swoim potrzebom.
Specjalnie wybrałem dla Państwa (i mojej rodziny) prawie nieuczęszczany fragment żółtego szlaku z Janowic Wielkich i drogę powrotną do tej samej miejscowości, aby ograniczyć towarzystwo innych turystów. Opisana trasa to prawdziwa gratka dla miłośników pięknych krajobrazów i oczywiście miłośników kolei i historii zapomnianego górnictwa. Ośmiokilometrową wycieczkę pokonaliśmy w dwie i pół godziny. Zaangażowani Dorośli Łączcie Siły!