– Żałuję tego, co się stało. Nie zdawałem sobie sprawy, że może dojść do ewakuacji pacjentów – zeznał Dominik P. jeden z oskarżonych. W podobnym tonie wypowiadał się Rafał S. – To był głupi żart, chcieliśmy tylko, żeby przyjechała tam policja – powiedział.
Obaj wyrazili skruchę, mieli łzy w oczach, kiedy sędzia odczytywał ich wcześniejsze zeznania.
Dominik, Rafał oraz ich kolega Dawid W. wywołali alarm w Domu Opieki i Hospicjum Zgromadzenia Sióstr Elżbietanek w Miłkowie. Zadzwonili i poinformowali, że w budynku jest bomba i że ją zdetonują, jeśli nie otrzymają tysiąca złotych. Potem taką samą wiadomość przekazali policji. Chorych ewakuowano. Dwa dni później jedna z pacjentek zmarła. Biegli orzekli, że bezpośrednią przyczyną jej śmierci nie była sama ewakuacja, ale przenosiny mogły mieć wpływ na pogorszenie stanu zdrowia chorej.
Dominik i Rafał przyznali się do zarzucanego im czynu. Ich zeznania różnią się jednak w jednym miejscu. Dominik twierdzi, że to Rafał dzwonił na policję, Rafał – że Dawid.
Trzeci z uczestników tego zdarzenia Dawid W. był wezwany jedynie w charakterze świadka. Jest jeszcze nieletni i za swój czyn odpowie przed sądem dla nieletnich. Chłopak przebywa w ośrodku szkolno-wychowawczym. Dominik i Rafał – w areszcie. Im grozi do 12 lat więzienia, Dawid zostanie umieszczony najwyżej w zamkniętym ośrodku poprawczym.