- Tak jak w całej Polsce również i my borykamy się z deficytem kadry pielęgniarskiej - mówi Monika Kumaczek, naczelna pielęgniarek w jeleniogórskim szpitalu.
Kłopot w tym, że aż prawie 100 pielęgniarek jest w wieku przedemerytalnym i w każdej chwili mogą przejść na emeryturę. W przyszłym roku kolejne 30 pań nabędzie prawa emerytalne. W sumie to sporo jak na jeden szpital, który zatrudnia ok. 500 osób. Okazuje się, że gdyby nagle wszystkie te pielęgniarki (które mogą to zrobić) jednego dnia zrezygnowały z pracy to... zabrakłoby obsady dla mniej więcej czterech oddziałów!
To problem, który narasta od kilku lat, a rozmaite szacunki mówią o tym, że jeśli na rynku nie pojawią się młode pielęgniarki to szpitale będą miały coraz większy kłopot!
Czy więc warto studiować pielęgniarstwo? Na to pytanie odpowie Natalia Sypek-Serafin, która na YouTube prowadzi profil dotyczący tego tematu:
Wychodzi więc na to, że największym plusem studiów pielęgniarskich jest pewność zatrudnienia po ich skończeniu. Dlaczego więc młodych pielęgniarek brakuje co jest niezbitym faktem?
Jeleniogórska placówka obecnie próbuje się ratować na różne sposoby, gdyż przyjmowanie co roku tylko kilku pielęgniarek po szkole problemu nie rozwiązuje. Wymyślono m.in. że przekwalifikują się chętni... ratownicy medyczni. I zostaną pielęgniarzami. Na razie jest to pierwszych 6 osób. Ponadto jeleniogórski szpital oprócz różnych dodatków dla pielęgniarek za dyżury płaci również premię 10-procentową.
Studia do tego nie przygotowują
Wcześniej największe problemy były ze znalezieniem personelu na blok operacyjny, gdyż aby przygotować pielęgniarkę do asystowania podczas operacji potrzeba ok. 3 lat. I sporym absurdem jest tutaj fakt, że... studia pielęgniarskie do tego nie przygotowują. Tymczasem na jeleniogórskim bloku operacyjnym również większość pielęgniarek jest w wieku emerytalnym.
Musieli podnieść pensje
Sytuacja w całym kraju nie jest wesoła, dlatego Ministerstwo Zdrowia, nie mając jakby wyjścia, od 1 lipca zwiększyło wynagrodzenia dla personelu szpitalnego w całym kraju.
Np. salowe w szpitalach mają pełne ręce roboty. Na okrągło przez cały tydzień, w dzień i w nocy są na posterunku, a jeszcze do niedawna zarabiały najniższą krajową. Teraz będzie to nieco więcej, średnio ok. 300 zł więcej (dokładna kwota zależy do szpitala).
- Dobre i te 300 więcej, choć oczywiście mogłoby być trochę więcej, patrząc na pracę, którą wykonujemy - słyszymy.
Co najmniej 5100 brutto
Jak mówi Krystian Krasowski, prezesa ogólnopolskiego międzyzakładowego Związku Zawodowego Personelu Pomocniczego w Ochronie Zdrowia, pracownicy niemedyczni powinni zarabiać więcej.
- Myślę, że minimalnie powinno to być ok. 5100 zł brutto. Wówczas w większości przypadków byłoby w miarę OK – mówi.
Jednak większe wypłaty dla personelu pomocniczego to niejako automatycznie większe oczekiwania pozostałych pracowników w szpitalu.
Część na etatach, część na kontraktach
Z lekarzami sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana, gdyż nie wszyscy mają specjalizacje, a poza tym niektórzy pracują na etatach w szpitalach lub przychodniach, a inni na kontraktach lekarsko-menadżerskich. Poza tym okazuje się, że... to właśnie lekarze spośród całego personelu medycznego (pomimo najwyższych zarobków) od dłuższego czasu zabiegali bardziej o podwyżki.
- Ci na kontraktach nie, bo oni mogą również zarabiać w innych placówkach np. na dyżurach, czy w prywatnych pracowniach. To oczywiście odbija się na negatywnie na pacjentach, gdyż siłą rzeczy będą słabiej "zaopiekowani" - słyszymy.