Nie, tu nie chodzi o graffiti, które malują najczęściej ludzie mający coś do powiedzenia. Takie można zobaczyć np. na ścianach MDK „Jelonek”. Tymczasem na placu Ratuszowym czy cieplickich budynkach widzimy wykonane na szybko barbarzyńskie bazgroły. Bo to żadna twórczość czy kreatywność, a zwyczajny wandalizm.
– To plama na pięknie naszego miasta – mówi Alina Obidniak, wieloletnia dyrektor Teatru im. Norwida. Cesarzowa Teatrów Ulicznych opowiada, że kiedy była w Krakowie, w centrum nie widziała bazgrołów na kamienicach. – To skutek działań władz miasta wobec wandali. Postanowiono ich wyłapać i surowo ukarać poprzez informację jawną: opublikowanie ich wizerunków i nazwisk a także przesłanie wiadomości do placówek oświaty, gdzie się uczą – usłyszeliśmy. Poskutkowało. Centrum miasta jest czyste.
Dlatego bazgrolenie na murze to duże ryzyko dla autora w miastach typu Kraków czy Łodź, gdzie te bohomazy zostały od razu zamalowywane, a na większości ulic są kamery policyjne. Te przykłady działań warte są i u nas naśladowania. Tymczasem w Jeleniej Górze jeden z kandydatów na prezydenta zabronował pokrycie elewacji specjalnym środkiem, który umożliwi łatwe zmycie farby w spreju. Czy to skuteczny środek? Czy może tylko półśrodek?
W Jeleniej Górze, po głośnym zatrzymaniu przez policję wandala, który zniszczył bazgrołami większość budynków na placu Piastowskim, o sprawie ucichło. Miało to miejsce dwa lata temu. Wprawdzie od tamtego czasu bazgrołów nie przybywa, jednak tych namalowanych nikt nie usunął.
Za taką dewastację miasta w wykonaniu zazwyczaj młodych ludzi, niekiedy jeszcze nieletnich, powinni odpowiadać rodzice. Materiał dowodowy jest tak mocny, że wręcz niepodważalny. Za udowodnione szkody można domagać się od nich odszkodowania w procesie cywilnym. Sąd może nakazać naprawienie szkody lub wypłacenie ekwiwalentu.
Jak tłumaczy podinsp. Edyta Bagrowska, oficer prasowy policji jeleniogórskiej, stróże prawa systematycznie
wyłapują pseudografficiarzy. Nie mają jednak żadnego wpływu na to, aby ich bohomazy zamalować. Zależy to od administratorów budynku.
Ci z różnych względów zniszczonych elewacji nie przywracają do porządku. Nie zawsze też występują na drogę prawną, aby wyegzekwować zwrot kosztów od sprawców wandalizmu. – Organizujemy często spotkania z administratorami i przekazujemy im, jak chronić budynki przed chuliganami – mówi E. Bagrowska. Choć nie pociąga to za sobą dużych wydatków, zainteresowanie jest nikłe.
Pewną metodą jest udostępnienie osobom, które malują murale, „legalnych” powierzchni do uprawiania swojego hobby. Jednak skutki bywają różne. W Republice Czeskiej, gdzie ta plaga jest tak samo dokuczliwa jak u nas, wiele miast zorganizowało sprejowcom specjalne zakątki. Nie zmniejszyło to jednak w sposób znaczący fali wandalizmu: chuligani bowiem – jak tłumaczono w serwisie iDnes.cz „muszą poczuć adrenalinę robiąc coś wbrew prawu, a legalne malowanie ich nie interesuje”. Pozostaje więc twarde egzekwowanie prawa i karanie sprawców, aby zniechęcić ich potencjalnych naśladowców.