Np. we Wrocławiu w ciągu 20 lat średnia temperatura wzrosła z ponad 8 do prawie 10 stopni Celsjusza. - Odpowiada za to gwałtownie zmieniający się klimat – informuje prof. Przemysław Bąbelewski, dendrolog z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
I tłumaczy, że drzewo, żeby mogło odpowiednio funkcjonować, musi mieć dostęp do wody ze względu na proces fotosyntezy. W tym procesie powstają cukry, z których drzewa budują swoje tkanki. W wodzie są rozpuszczone sole mineralne, czyli potrzebne do ich prawidłowego wzrostu makro i mikroskładniki.
Obecnie drzewa są niedożywione, mają za mało tych składników pokarmowych na skutek ograniczonego dostępu do wody. Do tego należy dodać suche powietrze, które powoduje, że drzewa są bardzo osłabione, zasychają i w konsekwencji są bardziej podatne na działanie szkodników, takich jak np. kornik. To zjawisko jest szczególnie widoczne w Sudetach, gdzie można dostrzec całe połacie wymierających lasów świerkowych – mówi profesor. - Roczna średnia temperatura gwałtownie wzrasta i widać ewidentne objawy niedoboru wody, gdyż rośliny i gleba oddają wodę w procesie parowania. Opady, jeżeli już są, to dosyć nietypowe, bardzo intensywne. Większość wody trafia do rzek, nie wsiąka do gruntów i rośliny nie mogą z niej skorzystać.
I w takich warunkach rośnie dziś świerk. Teoretycznie, w górach, które są naturalnym miejscem dla tego gatunku i gdzie jest większa wilgotność, świerk powinien sobie radzić lepiej. Ale nawet tam, z powodu wspomnianych rosnących temperatur i braku odpowiedniej ilości wody, świerków systematycznie ubywa.
Prof. Bąbelewski nie kryje, że przyroda będzie musiała się dostosować, a to bardzo trudny i nieprzewidywalny proces. Świerk pospolity czy sosna pospolita, w przyszłości zmienią naturalne granice swoich zasięgów i przeniosą się na północ Polski, gdzie jest chłodniej i wilgotniej.
Podsumowując - czekają nas duże zmiany. Obecne lasy, jakie znamy, raczej nie przetrwają. Będą zastępowane gatunkami drzew i krzewów o dużo niższym wzroście.