Tylko jeleniogórzanie wiedzą, że proszący o jałmużnę, którzy jękiem jak ze średniowiecznych filmów wzmacniają swoje prośby, nie są mieszkańcami miasta. Turyści traktują te obrazki jako „lokalny koloryt”. Filmują żebraków i pokazują ich palcami. – Potem idzie w świat, że w Jeleniej Górze są sami żebracy, bo o budowę takiego stereotypu bardzo łatwo – mówi Marcin Lasek, student socjologii.
A koniunkturę na hojność wyczuwają najczęściej Romowie z Mołdawii, bo to oni – w znacznej większości – okupują ulice i chodniki śródmieścia. Sygnały o ich natarczywości docierają na policję i straż miejską. – Pewna kobieta łapie ludzi za łydki i głośno jęczy, żeby jej dać. Najlepiej pieniądze. Jedzeniem gardzi – mówi jedna z jeleniogórzanek. Mundurowi od czasu do czasu robią „akcję” i przeganiają żebraków. Na niewiele się to jednak zdaje, bo ci zawsze wracają w to samo miejsce.
Żebracy nie mieszkają pod mostem. Są zakwaterowani w jednym z cieplickich „pensjonatów”. Mają czym płacić. Bywa, że piją, a po alkoholu wszczynają burdy i awantury. Konflikty między „gośćmi” nie raz musiała gasić policja. Kiedy są zdenerwowani, nie przebierają w środkach. Najczęściej sięgają po nóż jako argument do przekonania o swoich racjach.
Cudzoziemcy w większości mają dokumenty uprawniające ich do pobytu w Polsce, więc trudno na nich znaleźć haka. Trudno też udowodnić, że mają stałe zajęcie i dochód. W takim przypadku żebranie jest zakazane i stanowi wykroczenie. Z tej niemocy rodzi się obraz dziadowskiej Jeleniej Góry.