Kierowcy, którzy wieczorem, w nocy lub o poranku wjeżdżają do Jeleniej Góry, muszą jechać niemal na pamięć. Powód: na drogach nie ma linii, tzw. oznaczeń poziomych, które ułatwiłyby użytkownikom szos trzymanie się swojego pasa ruchu w trudnych warunkach. Zwłaszcza jesienią po zapadnięciu zmroku.
Doświadczyło tego w czwartek dwóch kierowców, których auta zderzyły się we mgle prawie na samym szczycie wzniesienia tzw. Kapeli. Nikomu nic poważnego się nie stało, ale pojazdy zablokowały wąską drogę. Konieczna była interwencja straży pożarnej, która musiała usuwać rozlany olej. - Widoczność jest prawie zerowa - informują kierowcy.
- Wracałem wczoraj z Zielonej Góry. Zachciało mi się jechać w nocy przez Legnicę i Złotoryję. Za Złotoryją, tuż za skrętem na Wojcieszów zaczęła się mgła. Totalna. Jechałem tak pod górę przez Janochów, Łysa Górą i Dziwiszów. Żadnych linii namalowanych do granic Jeleniej Góry. Gdyby choć była namalowana środkiem jezdni przerywana linia to ten cały odcinek możaby przejechać spokojnie i bez większych stresów. Tak trzeba było jechać 20 - 30 km/godz., a nawet wolniej – napisał do nas pan Kazimierz z Jeleniej Góry.
Nie tylko on chciałby, aby drogowcy odpowiedzialni za utrzymanie dróg wojewódzkich i powiatowych postarali się o namalowanie takich linii przed najgorszym jesienno-zimowym okresem.
Czy tak się stanie? Wątpić należy. Malowanie oznaczeń poziomych z reguły przeprowadzane jest wiosną. Później się nie opłaca, bo – zdaniem specjalistów – opady deszczu i śniegu połączone z ruchem samochodowym, przyczynią się do szybkiego zatarcia linii ciągłych i przerywanych.
To że dzięki nim bardzo często – zwłaszcza kierowcom mniej znającym trasę - udaje się uniknąć wypadków, jest w tym przypadku dla drogowych decydentów drugoplanowe.