Jeleniogórskie tramwaje wciąż budzą nostalgię. Zarówno wśród tych, którzy jeszcze szynowe pojazdy pamiętają, jak i tych, którzy mają o nich wyobrażenie na podstawie zasłyszanych opowieści.
Okazuje się, że dawny Hirschberg (jak i cały ówczesny Dolny Śląsk) był pionierem, jeśli chodzi o wprowadzenie tej nowinki komunikacji publicznej. W lutym minęła 109 rocznica przejazdu pierwszego tramwaju z Malinnika do Dworca Głównego. Pięciokilometrową trasę pojazd pokonywał w 1899 roku w około 20 minut, a pierwszego dnia kursowania sprzedano 5637 biletów. Wynik imponujący.
Z kolei 26 marca 1908 roku o godz. 9.35 na ulice Warszawy wyjechał pierwszy tramwaj elektryczny linii 3 o numerze bocznym 61. Przejazd na trasie z pl. Krasińskich przez ul. Miodową, Krakowskie Przedmieście, Królewską i Marszałkowską do obecnego pl. Unii Lubelskiej trwał 25 minut.
Trudno porównywać rangę obydwu miast, ale nie sposób nie zauważyć, że Jelenia Góra przynajmniej w tramwajach od Warszawy była lepsza. Nie miejsce tu na analizę przyczyn tego przyspieszenia, ale warto o tym fakcie pamiętać przy zestawianiu dziedzictwa obydwu miast. Hirschberg był w tym względzie szybszy nawet od Petersburga, gdzie pierwsze elektryczne wagony ruszyły po szynach w 1903 roku.
Tramwajowe tory historii potoczyły się dla stolicy Karkonoszy i stolicy kraju zupełnie różnie. Warszawa została niemal zrównana z ziemią w trakcie Powstania w 1944 roku i po nim. Hirschbergu wojna nie tknęła. Warszawskie tramwaje trzeba było budować od podstaw w 1945 roku, jeleniogórskie – długi czas po wojnie jeździły przy wykorzystaniu jeszcze poniemieckiego taboru. W Warszawie linie tramwajowe rozwijane są do dziś. W Jeleniej Górze – ich zasięg stopniowo ograniczano aż do definitywnego zamknięcia w kwietniu 1969 roku – 70 lat po uruchomieniu pierwszego tramwaju elektrycznego.
W Warszawie – przy okazji kolejnych tramwajowych rocznic – wyjeżdża na trasy zabytkowy pojazd, uwieczniany na setkach zdjęć, w amatorskich filmach i wspomnieniach. Na pewno daleko mu do oryginału, który szkielet pudła miał z dębu, oszalowanie wewnętrzne i drzwi – z mahoniu, ramy okienne z drzewa tekowego, zaś sufit z jasnego jaworu. – Sam wagon obity był blachą grubości 1,5 mm. O ich wysokim, jak na ówczesne czasy poziomie technicznym i solidności wykonania świadczyć może fakt, że przetrwały w eksploatacji niemal pół wieku, spotykało się je jeszcze w latach 50 – podała PAP pisząc o stuleciu.
W Jeleniej Górze tramwajowe rocznice upamiętniane są tablicami, spotkaniami, projekcjami archiwalnych filmów. I nie ma mowy o tym, żeby – na przyszłoroczne 110 urodziny tramwaju elektrycznego było inaczej. Można tylko żałować, że sieć tramwajową zlikwidowano i rozpamiętywać kolejne, całkiem realne wizje jej odbudowy.