Zuzanna Dziedzic nie chciała takiej formy jubileuszu i bardzo przed nią protestowała. – Słowa, jakich użyła, nie nadają się do powtórzenia w tak zacnym gronie – wspominał Roman Lasocki, wirtuoz skrzypiec a jednocześnie przedni gawędziarz, który prowadził dzisiejszą galę. Została jednak przekonana, że trzeba te 20 lat uczcić godnie.
Tak też się stało. Zuzanna Dziedzic przy akompaniamencie orkiestrowego „Sto lat” wkroczyła na scenę i zasiadła na królewskim tronie, którego nie opuściła do końca uroczystości, podczas której laudacje przeplatane były muzyką w karnawałowych rytmach. Jubileuszu gratulował dyrektorce ks. bp Stefan Cichy, ordynariusz diecezji legnickiej. Szczególnie podziękował Zuzannie Dziedzic za organizowanie koncertów w świątyniach. Przemawiał Jerzy Łużniak, wicemarszałek dolnośląski, ksiądz płk Andrzej Bokiej, proboszcz Świątyni Łaski pod Krzyżem Chrystusa, prezydent miasta Marek Obrębalski, starosta Jacek Włodyga, a także zaproszeni goście z Wrocławia i Warszawy.
Padały liczne podziękowania oraz słowa podziwu dla jubilatki, która – wzorowo – zarządza zespołem indywidualności, po przecież każdy artysta – a tacy grają w orkiestrze – to indywidualność. Pod dyrektorską „batutą” kobiety, która nie jest muzykiem z wykształcenia, wszyscy brzmią świetnie i harmonijnie: dysonansów nie słychać. – Działacz? To słowo ma tylko negatywne znaczenie? Menedżer? Też nie. Jak więc nazwać dyrektor Dziedzic? – zastanawiał się Roman Lasocki, który poinformował o przyznaniu Zuzannie Dziedzic przez ministra kultury i sztuki medalu „Gloria Artis”. Zostanie ono wręczone podczas gali finałowej festiwalu Gwiazdy Promują.
Słowa podziękowania złożyli też pracownicy FD. Były w żartobliwym tonie. Marek Nowak, kierownik biura koncertowego, obiecał, że kadra nie da już Zuzannie Dziedzic pretekstu do jej „ja cię zabiję!”, a księgowość będzie odnotowywać rachunki tylko po stronie „ma”. Inspektor orkiestry Krzysztof Sobieralski, podkreślił, że dyrektorka traktuje muzyków jak adoptowane dzieci, a oni często zachowują się jak rozwydrzony balet. – Vivat pani Dyrektor! – zawołał na koniec.
Wspomniano też dawne czasy, kiedy o orkiestrze pisano „orkiestra z piórnika”, a widzowie – w dawnej ciasnej sali marzyli, aby w szatni zostawić… nogi. To było 20 lat temu. Rządy Zuzanny Dziedzic dały Filharmonii Dolnośląskiej nie tylko poczucie stabilności, lecz także piękną, nową salę. Orkiestra z prowincjonalnego zespołu awansowała do ekstraklasy symfonicznej w Polsce.
Dlaczego tak się stało? Zuzanna Dziedzic sama podkreśla, że – skoro nie jest muzykiem – znajduje się poza układami i nie układa programu wedle gustów dyrygentów czy innych dyrektorów artystów. Okazało się, że ten sposób skutecznie uczynił z Filharmonii Dolnośląskiej jedną z najlepszych instytucji kultury nie tylko w Jeleniej Górze i na Dolnym Śląsku, lecz także w całym kraju.
Zuzannie Dziedzic życzono kolejnych dwudziestu lat na „tym stolcu”, a także wybudowania w Jeleniej Górze sali wielofunkcyjnej, której miastu bardzo brakuje. – Mam doświadczenia z budowy filharmonii i taka inwestycja byłaby dla mnie wielkim wyzwaniem – powiedziała dyrektor Z. Dziedzic w wywiadzie dla Jelonki.
Laudacje i dygresje przeplatała doskonała muzyka świetnie grających filharmoników, którzy wystąpili pod batutami Mirosława Jacka Błaszczyka oraz Krzesimira Dębskiego. Na repertuar w większości złożyły się dzieła Edwarda Eberharda Czernego oraz K. Dębskiego. Solistkami byli Iwona Hossa (sopran), wokalistka Anna Jurksztowicz i Adam Zdunikowski (tenor). Popisowo zagrali też instrumentaliści FD: klarneciści oraz Paweł Juryś, kierownik sekcji trąbek.
Można było mieć wątpliwości, czy aż taka gala potrzebna jest dla uczczenia jubileuszu dyrektorowania. Kto takowe miał, pozbył się ich podczas samej uroczystości. W odróżnieniu od wielu podobnych ceremonii, w Filharmonii Dolnośląskiej nie było nieszczerej atmosfery, a Zuzanna Dziedzic – wzruszona – chciała z pewnością odejść w cień, bo – przez skromność – nigdy nie akcentowała swoich zasług. Za Nią robili to inni. Gratulacje, pani Dyrektor!