Wędrówkę rozpoczynam w Borowicach, do których przyjeżdżam autobusem MZK z Jeleniej Góry (najpierw jadę „6”, a potem z przesiadką na pętli „Podgórzyńska” docieram „4” na miejsce). Start (i meta) wycieczki zlokalizowany jest na jedynym przystanku w tej urokliwie położonej miejscowości w Dolinie Pięciu Potoków (Jeleni Potok, Jodłówka, Modrzyk, Borówka, Granicznik). Borowice należą do najspokojniejszych wczasowisk Karkonoszy i zachowały wiele z uroku pierwotnej leśnej osady drwalsko-pasterskiej. Wieś została założona w 1644 roku przez szwajcarskiego cieślę Martina Marksteinera, który uszedł z Czech przed prześladowaniami religijnymi i osiadł w dobrach Schaffgotschów. Z czasem osada się rozwijała, powstawały nowe budy pasterskie. Dzisiaj w Borowicach znajdziemy wytchnienie pośród dawnych domków chałupniczych, łąk otoczonych kamiennymi wałami w cieniu starych lip.
Z przystanku MZK idę prosto (około 200 metrów) szeroką Drogą Sudecką do najbliższego węzła szlaków zlokalizowanego po lewej stronie, gdzie skręcam. Stąd rozpoczynam długą i mozolną wspinaczkę. Suma przewyższeń sięga 740 metrów. Start na wysokości 680 m. n. p. m., w najwyższym momencie jest to 1420 m. n. p. m. przy Słoneczniku. Nie zrażając się wskazaniami mapy ruszam czarnym i zielonym szlakiem, przy bezwietrznej pogodzie w blasku styczniowego słońca, do centrum miejscowości pomiędzy płotami borowickich, głównie letniskowych posiadłości. Po kilkunastu minutach marszu docieram do rozgałęzienia szlaków i skręcam w prawo do góry przechodząc pod jedynym (nieczynnym) wyciągiem narciarskim w Borowicach. A śniegu jak na lekarstwo…
Rozpoczyna się najmniej widokowy i trudny etap trasy wzdłuż potoku Doliną Jodłówki. Jedyną atrakcją tego fragmentu czarnego szlaku jest Wodospad Jodłówki (wys. ok. 2,5 m), który oglądam po lewej stronie podejścia. Po mozolnym odcinku docieram do Drogi Chomontowej (skręt w lewo), a potem do małego zbiornika retencyjnego na Jodłówce. Tutaj skręt w prawo i dalej czarnym szlakiem dochodzę do Rówienki (960 m). Ponownie w prawo na niebieski i jestem na głównej pieszej zimowej magistrali w kierunku Polany. Mijam tabuny ludzi podążających w większości na ”Samotnię”. Po drodze do Polany uwieczniam kilka ładnych karkonoskich panoram (m.in. prawie nieośnieżonej Śnieżki, czy krawędzi Kotłów Wielkiego i Małego Stawu). Wkrótce docieram do kolejnego węzła szlaków na Polanie (1067 m).
Już w granicach Karkonoskiego Parku Narodowego zmieniam kolor szlaku na zielony i kieruję się nim na ostatni odcinek podejścia do Słonecznika i nad górną krawędź Kotła Wielkiego Stawu. Wchodząc w pasmo kosodrzewiny rozpoczynam najbardziej atrakcyjny widokowo fragment wycieczki. Od szybkiej zmiany wysokości i ładnych plenerów kręci mi się w głowie. Pod pozorem uwieczniania okolicy robię kilka postojów dla wyrównania ciśnienia atmosferycznego. Rozpoczyna się spektakl krajobrazowy, który będzie trwał jeszcze ponad dwie godziny.
Najpierw urzekają mnie majestatyczne Pielgrzymy (trzy wychodnie skalne) wynurzające się z kosodrzewiny (za plecami), Po prawej dominują wschodnie grzbiety Karkonoszy, dalej pasmo Rudaw Janowickich, w głębi Góry Kaczawskie i na dole Kotlina Jeleniogórska. Wytyczkowanym szlakiem docieram nareszcie do wypłaszczenia i krzyżówki szlaków (zielonego i czerwonego). Kieruję się w lewo czerwonym szlakiem nad górną krawędź Kotła Wielkiego Stawu. Wiosenna aura pozwoliła mi się zbliżyć do miejsca, gdzie normalnie gromadzą się olbrzymie nawisy śnieżne. Szczęśliwym pogodowym trafem staję przy barierce nad Wielkim Stawem i jestem wniebowzięty urokiem tego magicznego miejsca. Krajobrazy porażają wyjątkowością i głębią oddali. Lekka bryza, ale czuć moc Karkonoszy, wręcz słychać nieskazitelny szum ciszy, dziękuję łaskawy Duchu Gór!
Zamarznięty Wielki Staw robi kolosalne wrażenie. Ten polodowcowy staw jest największym naturalnym jeziorem w Karkonoszach i w całych Sudetach. Położony na wysokości 1225 m, zamknięty ryglem skalnym (w części pokrytym moreną), ma długość 616 m, jego maksymalna szerokość sięga 193 m, a głębokość przekracza 24 m. Długość linii brzegowej wynosi 1540 m. W stawie, ubogim w organizmy, spotkać można relikty epoki lodowej: poryblin jeziorny i plankton. Skaliste, blisko 200 metrowe wysokie ściany kotła są siedliskiem roślinności subalpejskiej. Rośnie tu kosodrzewina, wierzba lapońska, brzoza karpacka i jarzębina. W sezonie letnim rosną ziołorośla (miłosna szarolistna, goryczka trojeściowa, fiołek dwulistny, sasanka alpejska, zawilec narcyzowy). Spotykany jest tu także jeden z najmniejszych motyli Stigmella woolhophiella.
Kieruję się z powrotem do Słonecznika, widocznego w oddali od zachodniej strony. Im bliżej tej dwunastometrowej granitowej grupy skalnej, tym bardziej widoczna jest postać diabła (północny odchodzący filar) wpatrzonego w Kotlinę Jeleniogórską. Wg legendy dawno, dawno temu jeden z diabłów wdał się w konflikt z Liczyrzepą. Dziś nikt już nie pamięta, co było przyczyną całej awantury, ale diabeł postanowił mocno dać się we znaki Duchowi Gór. Długo się namyślał, jak najbardziej może dopiec Liczyrzepie. Układał mnóstwo planów i knuł całymi nocami. Wreszcie wymyślił, że najbardziej dokuczy Duchowi Gór zasypując Wielki Staw i zatapiając domostwa znajdujące się w Kotlinie Jeleniogórskiej. Diabeł tak się zafrasował znoszeniem głazów i wrzucaniem ich do stawu, że nie zauważył, kiedy wstało słońce. Dopiero bicie dzwonów na Anioł Pański z kościoła z Sosnówki uświadomiło mu, że jest dzień. W tej samej chwili diabeł skamieniał, a skałę zaczęto nazywać Diabelskim Kamieniem. Później Diabelski Kamień nazwano również Słonecznikiem, gdyż słońce znajdujące się nad skałą wskazywało okolicznym mieszkańcom, że jest południe. Z tego faktu korzystali głównie miejscowi z położonych poniżej wsi (Borowice, Przesieka czy Sosnówka).
Karkonosze jak większość pasm górskich posiadają piętrowy układ roślinności. Podczas opisywanej wycieczki zacząłem wędrówkę w reglu dolnym (do 1000 m), potem kontynuowałem wspinanie w reglu górnym (1000 – 1250 m). Najwyższy odcinek trasy znajduje się w paśmie kosodrzewiny (1250 – 1450m).
W drogę powrotną (w kierunku zachodnim) wyruszam czerwonym szlakiem, odcinkiem Głównego Szlaku Sudeckiego (tzw. „Drogą Przyjaźni”) w stronę schroniska PTTK „Odrodzenie”.
Do Przełęczy Karkonoskiej wędrowałem po śnieżnym dywaniku mijając kilkunastu narciarzy poruszających się przeciwną stronę. Idąc Głównym Grzbietem Karkonoszy nad Kotłem Smogorni mogłem z góry podziwiać piękne krajobrazy – Doliny Myi, Srebrnego Potoku i Podgórnej otoczone mniejszymi kulminacjami skalnymi takimi jak Zamczysko, Szwedzkie Skały, Ptasie Skały, Białe Skały, Wiaterną. Przemierzając zaśnieżony czerwony szlak pomiędzy Tępym Szczytem (1388 m), a Małym Szyszakiem (1436 m) znów mogłem oglądać zmieniające się widoki m. in. na Łabski Kocioł, Wielki Szyszak (1509m), Śląskie i Czeskie Kamienie wkrótce dotarłem do schroniska „Odrodzenie” (po prawej), położonego powyżej Przełęczy Karkonoskiej (największego obniżenia w Górach Olbrzymich) dzielącego najwyższe pasmo Sudetów na dwie części (wschodnią i zachodnią).
Schronisko „Odrodzenie” zbudowano na zachodnim zboczu Małego Szyszaka w 1928 roku na wysokości 1234m. Po zimowej wędrówce z ekscytującymi widokami zafundowałem sobie pyszną pomidorową w bufecie schroniska. Od budynku schroniska kieruję się dwa razy w prawo skręcając niebieski szlak. Od dawnej strażnicy schodzę w bardzo szybkim tempie do skrzyżowania z Drogą Sudecką, gdzie ponownie skręcam w prawo. Potem bez szlaku poruszam się szeroką arterią mijając kolejno most na Podgórnej, cmentarzyk jeńców wojennych, most na Myi. Ostatecznie docieram na przystanek MZK do Borowic, skąd wracam autobusem do Jeleniej Góry.
Cztery godziny są potrzebne do pokonania 18 km zimowej trasy. Niezapomnianych wrażeń dostarczą Państwu karkonoskie krajobrazy. Do zobaczenia na szlaku!