Mało kto wie, że w Jeleniej Górze jest krematorium. Znajduje się ono w kaplicy św. Michała Archanioła na cmentarzu komunalnym. Zbudowane zostało jeszcze przez Niemców przed wybuchem II wojny światowej. Polacy prawie wcale go nie używali.
Wykraczało poza obyczajowość, a po pewnym czasie – było trudne technicznie ze względu na wyznaczone normy. – Specjalny piec jest praktycznie niewykorzywany, ale jego dostosowanie do współczesnych wymogów nie opłaca się – mówi Michał Kasztelan, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej.
Firma dokonuje spopieleń we Wrocławiu i w Bytomiu. Zainteresowanie tą formą pochówku jest coraz większe. Miejsc na cmentarzach brakuje. Kremacja jest rozsądnym wyjściem, które ten problem częściowo rozwiązuje.
– Mamy coraz więcej nagrobków urnowych, które zajmują zdecydowanie mniej miejsca, ale też wiele rodzin decyduje się na pochówki urny w grobowcach tradycyjnych – dodaje prezes Kasztelan.
Są plany, aby w mieście zbudować specjalne krematorium z nowoczesnym piecem i całym zapleczem, gdzie mogłyby się odbywać ceremonie żałobne. Zainteresowana jest tym firma z Wałbrzycha. Lokalizacji jednak jeszcze nie ustalono.
W kremacji nic złego nie widzą księża, choć podkreślają, że dość rzadko prowadzą ceremonię po spopieleniu.
– Formuła „z prochu powstałeś i w proch się obrócisz” może przecież być traktowana dosłownie – mówi ks. Dominik Kociołek z Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie.
Dodaje, że nie ma żadnych formalnych przeszkód, aby ceremonie pochówkowe miały formę kremacji. – Są kraje katolickie, choćby Francja, Hiszpania gdzie nie robi się z tego żadnego problemu – dodaje. Podkreśla, że w swojej posłudze w Polsce zaledwie kilka razy prowadził taki pochówek.