Już na początku protestu jeden z postulatów został spełniony. Chodziło o zrównanie renty socjalnej z najniższą rentą ZUS z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Drugi postulat to wprowadzenie dodatku rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych, niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie bez kryterium dochodowego. Tu rządzący zaoferowali wsparcie rzeczowe, na co protestujący się nie zgadzają.
W Jeleniej Górze po raz drugi odbyła się akcja mająca na celu wsparcie działań zdesperowanych rodziców osób niepełnosprawnych. Tym razem było mniej samych zainteresowanych, niż przy pierwszej pikiecie, ale wsparcia udzielili m.in. zwolennicy i członkowie Komitetu Obrony Demokracji.
- Takie wsparcie jest dla nas bardzo ważne – podkreśliła Katarzyna Dusznik-Wróblewska, mama 26-letniego Marcina, który jest niepełnosprawny od urodzenia. - Nie możemy zrobić nic więcej, bo nas nie wpuszczą do Sejmu. Możemy tylko pokazywać, że jesteśmy z nimi całym sercem – dodała uczestniczka protestu. Wśród zgromadzonych nie brakowało rozmów na temat postawy byłego prezydenta RP Lecha Wałęsy – głównie zakłopotanie i rozczarowanie. - Myślałam, że coś więcej podpowie – ubolewa Katarzyna Dusznik-Wróblewska, która liczyła, że laureat Nagrody Nobla skorzysta z propozycji i zostanie w Sejmie z niepełnosprawnymi, przez co sprawą mogłyby się zainteresować nie tylko polskie media, ale i zagraniczne. - Liczyłam, że zostanie jak pani Kasia – mama dwóch dziewczynek, ale miał inne plany... - dodała mama Marcina.
- Ten protest musi się zakończyć spełnieniem postulatów niepełnosprawnych – powiedział Krzysztof Moździerski, lider jeleniogórskiego KOD-u, który stwierdził, że nie zna przebiegu rozmów protestujących z Lechem Wałęsą i nie chciał się do tego odnieść. Uczestnicy akcji podkreślają, że nie poddają się i jak będzie taka potrzeba, to będą powtarzać protesty, również w Jeleniej Górze.