Jak już pisaliśmy, w ostatnim czasie wyszła na jaw sprawa zabójstwa, do którego doszło w kwietniu 2015 roku w Mysłakowicach. Od tego roku Stanisław K. był uznany za „zaginionego”. W ostatnich dniach października br., kiedy syn Stanisława K. został wezwany na komendę w sprawie poszukiwań ojca, nie wytrzymał i wyjawił prawdę.
- Po wyjawieniu policji całej prawdy Andrzej powiedział nam, że to za bardzo już mu ciążyło, że musiał się przyznać – mówi pan Daniel (imię zostało zmienione), sąsiad sprawcy. – I kiedy policjanci pytali go, czy nie wie co się dzieje z ojcem, przyznał się, że go zabił i zakopał. Opowiedział o tym, jak wrócił z pracy i zobaczył jak ojciec w pijanym widzie kolejny raz bije matkę drewnianym klockiem przeznaczonym do palenia w piecu. Wtedy nie wytrzymał i tym samym klockiem uderzył ojca. Kiedy zobaczył, że go zabił, był w szoku. Po zmierzchu wykopał dół w lasku nieopodal i przeniósł ciało, po czym zakopał – dodaje pan Daniel.
Inni sąsiedzi (nie chcą podawać swoich danych) opowiadają o gehennie rodziny, która trwała latami.
- Stanisław K. całe życie pił i znęcał się nad rodziną. Dzieci z tego domu zawsze chodziły posiniaczone, nie mówiąc już o żonie – mówią. – Jeden syn się wyprowadził z domu do Brata Alberta, córka uciekła i nie chciała utrzymywać kontaktu z tą rodziną. W mieszkaniu została żona tego człowieka i młodszy syn Andrzej. Około 10 lat temu Stanisław K. został skazany za znęcanie się nad rodziną. Od tego czasu już nie wychodził z domu. Nie pracował. Był utrzymywany przez żonę, która jak nie mogła znaleźć dorywczej pracy, to jeździła na jagody i sprzedawała je by mieć na życie. Andrzej pracował w piekarni. To żona zmuszana siłą kupowała alkohol temu człowiekowi. Nie umiała mu się przeciwstawić. Była zastraszona. To kobieta drobnej postury z lękiem w oczach. Żeby zrozumieć co działo się w tym domu, trzeba ją po prostu zobaczyć – mówią sąsiedzi.
W Mysłakowicach nikt nie potępia Andrzeja K. Na pytanie, czy powinien zostać tymczasowo aresztowany, mieszkańcy odpowiadają, że nie.
- On już dostał karę żyjąc z takim ojcem, teraz sam przyznał się do winy – mówią sąsiedzi. – Wtedy działał w afekcie, bronił matki. Chyba każdy z nas by nie wytrzymał widząc jak kat kolejny raz bezwzględnie torturuje drobną kobietę, która nie miała żadnych szans, by się bronić. A potem widocznie się przestraszył, że tego nie zgłosił. Bał się konsekwencji, tego, że nikt mu ni uwierzy, że to on i jego matka byli ofiarami tego człowieka przez wiele lat. Nikt nie mówi, że dobrze zrobił, ale wszyscy w duchu myślą, że w końcu ta rodzina będzie miała spokój. To spokojny, dobry chłopak. U nas nikt się go nie boi – dodają.
Andrzej K. został zatrzymany 23 października br. Po doprowadzeniu go do Prokuratury Rejonowej w Jeleniej Górze, mężczyźnie przedstawiono zarzut zabójstwa. Jak informuje rzecznik prokuratury, przyznał się on do winy i złożył wyjaśnienia. Następnie pod nadzorem prokuratora przeprowadzono oględziny w miejscu zamieszkania Andrzeja K., gdzie doszło do zbrodni. Przeprowadzono także eksperyment procesowy z jego udziałem, w trakcie którego wskazał on miejsce ukrycia zwłok ojca. Szczątki poddano oględzinom przez biegłego lekarza z zakresu medycyny sądowej, a następnie zabezpieczono i przetransportowano do Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu, gdzie w dniu 29 października 2018 roku przeprowadzono oględziny. Biegły ujawnił między innymi obrażenia okolic głowy, które były najprawdopodobniej przyczyną zgonu.
|
- Po przeprowadzeniu czynności procesowych z podejrzanym, 24 października roku Prokuratura Rejonowa w Jeleniej Górze skierowała do miejscowego Sądu Rejonowego wniosek o tymczasowe aresztowanie Andrzeja K. – informuje Tomasz Czułowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. - Sąd nie uwzględnił wniosku i nie zastosował aresztu, ani żadnych innych środków zapobiegawczych. Zdaniem sądu, nie zachodzi obawa, że podejrzany będzie utrudniał śledztwo. Ponadto według sądu, Andrzej K. miał działać w ramach przekroczenia granic obrony koniecznej, w związku z awanturą domową, w trakcie której miało dojść do popełnienia przez niego zabójstwa. Prokuratura Rejonowa w Jeleniej Górze nie zgadza się z takim rozstrzygnięciem sądu i skierowała w tej sprawie zażalenie do Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze domagając się aresztowania podejrzanego. Aktualnie oczekujemy na rozpoznanie złożonego środka odwoławczego – dodaje prokurator T. Czułowski.
Za zabójstwo grozi od ośmiu lat, do dożywotniego pozbawienia wolności.