Szczenięce lata. Melchior Wańkowicz
Dzisiaj zapraszamy na prawdziwą kresową Wigilię. Gościmy w litewskich Nowotrzebach, w majątku babki Melchiora Wańkowicza. Przyszły autor i reportażysta trafił pod jej opiekę po śmierci rodziców.
„Wilia składała się z ośmiu-dwunastu potraw i mimo solidne i uważne objadanie się, iżby na wszystko miejsca starczyło, miejsca tego nie starczało. W pośrodku stołu pofalowanego bielą obrusa, na pękach siana (ze ździebeł jego wróżyliśmy, czyje życie dłuższe) stawiano tak zwaną „kucję” – ogromną salaterę poczwórną, w której mieściły się cztery zasadnicze potrawy Wilii, cztery paskudztwa ku tradycji przyrządzone, których nikt nigdy nie tykał. Jestem przekonany, że kucja sięgała swym pochodzeniem zamierzchłych czasów pogańskich. Był tam kisiel owsiany, wyglądający jak brudny klajster, rozdęte ziarna gotowanej pszenicy, groch i jęczmień oraz mleko makowe. Babka tylko, jako pani domu, musiała każdej potrawy spróbować i podlać „sytą” (miód z wodą), bo inaczej nadchodzący rok nie dałby dostatku. Krzywiła się, zwłaszcza przy kisielu, ale mus to mus. A kiedy już i państwo, i służba byli najedzeni, roztwierano szeroko wielkie szklane drzwi olbrzymiego salonu. Na tle ogromnej stuletniej agawy (która – właśnie co rok oczekiwano, że zakwitnie „raz na sto lat” i ze „strzałem jak z armaty”) stała większa jeszcze choinka. Otrzymywaliśmy prezenty, wyrażając oficjalną radość (wiedzieliśmy i widzieliśmy, dzięki wzorowemu wywiadowi, już na kilka dni wcześniej, co otrzymamy; raz nawet dzięki zdradzie lokaja zdołałem wykraść z szafy i popukać sobie z flinty, którą później uroczyście otrzymałem), a potem zaczynało się objadanie drzewka. Hej! Bo drzewko nasze nie było ani takie, ani siakie. Ani zbytnie w błyskotki kupne, sztuczne śniegi, niemieckie diabełki, aniołki, szklane kulki i inne wykrętasy, ani, Boże broń, stylizowane na ludowo i na „polsko”. To było poczciwe, praktyczne drzewko, jakie w Polsce stawiano (jeśli stawiano) przed trzystu laty, kiedy żadnych tam syntez polskości i ludowości od święta wysentymentalniać nie trzeba było, bo skrzypiał nimi każdy żuraw każdej studni. Drzewko więc było w dary konkretne zasobne i chodzić mogłeś koło niego, bracie, trzy dni i objadać się gruntownie”.
Urocza gawęda, rubaszny humor, zapomniana polszczyzna, odchodząca tradycja – wszystko w jednej książce dostępnej w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. Pięknych Świąt! (KH)
Śmierć we Wrocławiu. Vlastimil Vondruška
Druga połowa XIII wieku, na czeskim tronie zasiada Przemysł Ottokar II, król żelazny. Oldrzich z Chlumu, królewski prokurator, pan na budowanym zamku Bezdiez, mąż Ludmiły z Vartemberku zostaje wraz z żoną i giermkiem Otą wysłany do piastowskiego Wrocławia, by odszukać zaginionego rycerza Rolanda. Oldrzich ma na swoim koncie wiele rozwikłanych trudnych zagadek kryminalnych, jest też szlachetnym rycerzem i silnym mężem. Kilka dni po Janie Chrzciciele trójka w przebraniu dociera do Wrocławia, w którym trwa targ. Tłumy ludzi, bandy rzezimieszków, przepełnione karczmy i średniowieczny Wrocław pełen niebezpieczeństw. Takie tło towarzyszy śledztwu Oldrzicha, w trakcie którego pojawiają się ofiary, oczywiście wyłącznie wśród czeskiego rycerstwa. Sam Oldrzich również znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Ślady prowadzą do zakonników, wójta, w zasadzie prowadza w ślepe uliczki, te bardzo ciemne, w których czają się skrytobójcy. Giną rycerze, giną skrzynie z pieniędzmi, a jedynymi dostępnymi metodami śledczymi są pomoc wrocławskich prostytutek, zmysł obserwacji i wyciągania logicznych wniosków, znajomość ludzkich charakterów i słabości oraz inteligencja. Co się stało z rycerzem Rolandem? Czy misja, na którą wysłał go czeski król sprowadziła na niego śmierć? Czy królewski prokurator uniknie śmierci i znajdzie rozwiązanie kolejnych, rodzących się w trakcie śledztwa zagadek? Fabuła kryminału jest zarówno lekka, jak i wciągająca, bohaterowie wyraziści, tło historyczne wiarygodne, całość spójna i warta poświęcenia uwagi. W Czechach seria kryminałów z Oldrzichem z Chlumca cieszy się nieustanną popularnością, obejmuje już niemal 30 części. To dodatkowa i subiektywna rekomendacja. Sama możliwość wędrówek po średniowiecznym, letnim Wrocławiu jest smaczną przekąską dla wyobraźni. Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (JJ)
Prezent gwiazdkowy dla Korneliusz Klopsa. John Burningham
Jest Wigilia. Poznajemy Świętego Mikołaja tuż po tym, gdy objechał już cały świat z prezentami dla dzieci i szykuje się na zasłużony odpoczynek. Jest bardzo zmęczony, renifery położył spać i już sam miał udać się na odpoczynek… gdy nagle zauważył na swoim łóżku worek. A w worku jeszcze jedna paczka. Okazało się , że to prezent dla Korneliusza Klopsa. Biednego chłopca, który mieszkał bardzo daleko, na szczycie Marmoladowej Góry. Mikołaj za wszelką cenę postanowił dostarczyć chłopcu prezent. Czy mu się uda? Czy zdąży na czas? Świętemu Mikołajowi niestraszna żadna droga! Jeśli chcesz się dowiedzieć kogo spotkał w trakcie podróży i czy historia zakończyła się sukcesem zapraszamy do lektury. Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (AJ)