Jasne dni. Zsuzsa Bánk
„W jasne dni naszego dzieciństwa, kiedy patrzyłyśmy na świat bez wątpliwości…” – te słowa Seri, jednej z głównych bohaterek i jednocześnie narratorki tej przepięknej opowieści, najlepiej wprowadzają nas w nostalgiczny klimat, który powoli i niespiesznie pochłania kolejne strony, a wraz z nimi i czytelnika. Lata 60-te XX wieku, małe niemieckie miasteczko, w nim Aja i Seri, wkrótce dołączy do nich Karl – trójka nieodłącznych dzieciaków, które przeżywają lata beztroski, choć trosk w ich życiu nie brakuje i nic nie było proste ani takie, jak się na początku wydawało, ale, żeby znów powołać się na Seri „nigdy nie musieliśmy się o nic martwić, bo świat miał swój rytm”.
Potem przychodzi dorosłość, a wcześniej ten dziwny czas pomiędzy, czas przejścia, kiedy „zostawiamy za sobą jasne dni”. Każde z dzieci ma swoje nieszczęście, każda z rodzin swoją tajemnicę, która w końcu ujrzy światło dzienne i każde z nich będzie musiało się z tym czymś zmierzyć. I jeszcze raz Seri podsumuje ten etap w ich życiu: „Nic nie było jak kiedyś, bo wszystko się obróciło i przesunęło. Tracimy miejsca naszego dzieciństwa, pierwszy raz, gdy przestajemy być dziećmi, a później jeszcze raz, gdy wracamy dorośli i dziwimy się ich rzeczywistemu wyglądowi.” Są jeszcze ich matki – samotne, często zrozpaczone, które latami odzyskują utraconą równowagę, ale wbrew wszystkiemu dają radę, bo taką siłę ma przyjaźń.
Zsuzsa Bank, niemiecka pisarka węgierskiego pochodzenia, uraczyła nas niezwykłą, sugestywną prozą, w której język zasługuje na specjalne wyróżnienie i najwyższe noty – warto zapamiętać to nazwisko, tym bardziej, że nowa książka autorki już jest w zbiorach Wypożyczalni Książnicy Karkonoskiej. Evi, matka Ai, w bardzo trudnym dla niej momencie życia, wypowiada zdanie, które mogłoby stać się mottem tej książki: „Jasne dni zatrzymam, ciemne oddaję losowi”. Czego i my życzymy Państwu w 2024 roku.
@Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej
(KH)
Pod Czerwonym Aniołem. Alek Rogoziński.
Uff! Przeżyłam święta w górach. Niby nic wielkiego, nie ja jedyna i nie tylko w tym roku. Inaczej myślą na ten temat Stefania Szustek i Grażyna Podolec. Chociaż do Grażyny może jeszcze nie dotarło, że otarła się o śmierć.
Niemal jak u Agaty Christie bohaterowie Rogozińskiego znikają zgodnie z wyliczanką o 10 małych murzynkach. Za oknem panuje sroga zima, drogę zasypało, znikąd szansy na pomoc, bo nie ma też zasięgu.
Pomysł na fabułę ostatecznie mi się spodobał, chociaż momentami gubiłam się kto z kim i dlaczego, bo nie mam pamięci do imion. Możliwe, że autor przewidział, że nie tylko ja mogę mieć taką słabości, umieścił listę bohaterów na początku książki.
Polecam „Pod Czerwonym Aniołem”, dla mnie bardziej thriller z elementami komedii i napiętą atmosferą. Akcja żwawsza niż u Hitchcocka, czy prawdopodobna? Mam nadzieję, że nie przyjdzie mi nigdy sprawdzać. Swoją drogą ciekawe, czy ludzie, którzy mieli podobne przeżycia, sięgają po kryminały.
@Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej.
(JJ)