Hardcorowi bibliotekarze z Timbuktu. Historia ludzi, którzy przechytrzyli terrorystów z Al-Kaidy. Joshua Hammer
Jest rok 1964. Od czterech lat Mali jest niepodległe. W Timbuktu obraduje paryska delegacja ONZ. Pomału świat dowiaduje się, że na południe od Sahary, w wiekach średnich, powstawały genialne dzieła, kwitła kultura piśmiennicza, rozwijało się swobodnie myślące społeczeństwo, które niezwykle ceniło naukę. W XIV wieku Timbuktu miało pięć razy więcej mieszkańców niż Londyn i było najbogatszym miastem na świecie. Taki stan rzeczy nie może jednak trwać w nieskończoność. Najpierw marokański podbój, ale Timbuktu jeszcze się nie poddaje, ponownie przeżywa ożywienie, któremu definitywny kres kładzie francuska kolonizacja. Świadectwem świetności są manuskrypty. Najstarsze pochodzą z XIII wieku. Traktują o matematyce, astrologii, prawie, medycynie, obyczajach, religii itp. Poukrywane przez ich właścicieli w podziemnych skrytkach, niedostępnych pokojach i perfekcyjnie zakamuflowanych szafach są niezbitym dowodem, że miasto szczyciło się wieloma uczelniami i niezliczoną ilością studentów. W utworzonym przez UNESCO ośrodku do ratowania tego niezwykłego, światowego dziedzictwa rozpoczyna się wielka edukacyjna batalia – trzeba przekonać ludność, aby przekazywała swoje skarby. Dla wielu rękopisów jest już za późno, dla niektórych jest to ostatni moment, nie sprzyjają im termity, piasek, bakterie, niewłaściwe przechowywanie. Trwa walka o ich zachowanie. Tyle że posiadacze manuskryptów nie chcą o tym słyszeć. Na przestrzeni wieków odbierano im wolność, godność, prestiż – te księgi to jedyny dowód, że nie zawsze tak było. Ciężka i systematyczna praca przynosi jednak rezultaty. Udaje się zgromadzić setki tysięcy rękopisów. Dzięki międzynarodowej pomocy finansowej powstają piękne i nowoczesne biblioteki wyposażone w najnowszy sprzęt do digitalizacji i konserwacji zbiorów. Kieruje nimi grupa niezwykle kompetentnych bibliotekarzy. Przestronne sale wystawiennicze prezentują bogactwo intelektualne Timbuktu. Tyle że w 2012 roku historia znów załomotała do bram miasta, tym razem była Al-Kaidą. Dżihadyści wprowadzają szariat. Znika spontaniczna radość, śpiew, muzyka. Zamiast tego są wszechobecne wersety Koranu i okrutne kary. Trwa terror. Księgom grozi unicestwienie, bo ich treści pokazują inne oblicze islamu. W kończącym się właśnie Tygodniu Bibliotek pomyślmy o ludziach, którzy, i w tym nie ma żadnego patosu, narażali życie, aby ratować manuskrypty. Zapamiętajmy chociaż te nazwiska: Mohammed Toure, Abdel Kader Haidara. Wielu nie chce się ujawnić – nadal się boją. Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej.(KH)
Internacjonalizm czy…? Działania organów bezpieczeństwa państw komunistycznych wobec mniejszości narodowych (1944–1989). Rred. Joanna Hytrek-Hryciuk
Po II wojnie światowej mniejszości narodowe stały się nie tylko problemem, ale również były traktowane jako zagrożenie dla spójności państwa. Brak zaufania, niechęć, lekceważenie, zastraszanie…. organy bezpieczeństwa PRL , wspierane przez sowieckich doradców miały za zadanie kreować negatywny wizerunek niePolaka i stale obserwować działania członków innych grup narodowościowych. Dla przykładu Wydział I WUBP we Wrocławiu w swoich zadaniach miał oprócz walki z „potężnym wywiadem angielskim” , amerykańskim, francuskim i niemieckim stale inwigilować środowiska emigrantów jugosłowiańskich (sprawa o kryptonimie Oaza I) , czeskich (kryptonim Pepik), greckich i ludność pochodzenia żydowskiego, niemieckiego i ukraińskiego. Jednym z kluczowych zadań wydziału było również ustalanie odbiorców sabotażowych ulotek „akcji balonowej” oraz ich ukaranie. Niezwykle zaskakujące są odkrycia badających dokumenty osobowe pracowników Wydziału.
Publikacja zawiera materiały z międzynarodowej konferencji, która odbyła się we Wrocławiu w kwietniu 2010 roku. Z regionalnego punktu widzenia dla nas najciekawsze wydaja się rozdziały o Dolnym Śląsku, o zagranicznych turystach na Dolnym Śląsku, o tutejszych autochtonach, czy o agencie „Celi” urodzonym w Brazylii, który przeniknął do środowiska mniejszości niemieckiej w Wałbrzychu. Książka została przekazana do zbiorów Książnicy Karkonoskiej w darze od IPN Oddział we Wrocławiu. (JJ)
MAŁY WIELKI PRZYJACIEL. Jak pokochałem zwierzątko, którego nikt nie lubił – Elżbieta Zubrzycka
Bohaterem tej książki jest znalezione w ogródku, na wpół dzikie, puchate zwierzątko. Z początku budzi strach i niechęć, jednak po bliższym spotkaniu okazuje się niezwykłą istotką – ciekawską jak dziecko, radosną, chętną do nauki i zabawy. Zadziwia mądrością, z której korzysta cała rodzina. Wzrusza, kiedy okazuje swoje przywiązanie. Czego można się nauczyć od małego szczurka? Czy można się z nim zaprzyjaźnić? Opowieść o szczurku podnosi na duchu i przełamuje uprzedzenia! Dzieci od czasu do czasu stają się ofiarami agresji rówieśników. Skrzywdzone mogą się poczuć jak „ nędzny szczurek”. Opowieść o małym wielkim przyjacielu zapewni im wsparcie i pomoże w chwilach zwątpienia. Przypomni każdemu dziecku, że jest wyjątkowe i ma wiele zalet, które pewnego dnia zostaną zauważone. Trzeba tylko uważnie patrzeć.(opis wydawcy). Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (AJ)
HUMOR W GENACH - Hanna Zborowska; czytają : Zofia i Wiktor Zborowscy
Jest to cudowna opowieść nestorki rodu Kobuszewskich, starszej siostry Jana Kobuszewskiego, matki Wiktora Zborowskiego. Z wielką lekkością, dystansem, ale i niezwykłym taktem opisuje swoje czasem trudne, bo szarpane zawieruchą wojenną życie. Dowodem na to, że pani Hanna posiada humor w genach, jest owa autobiografia. Z przedwojennymi manierami, ale bez napuszonego „ą ę” maluje perypetie swoje i swojej rodziny. To inna książka od współczesnych powieści. Właśnie taka smakowita, pokazująca świat z lepszej strony, mimo realnego zagrożenia. To oczywiście inny gatunek niż powieść, ale może właśnie dlatego warto po nią sięgnąć, bo pokazuje świat w sposób, którego dzisiaj nie można doświadczyć.
Fantastyczna książka. Ładnie napisana i do tego z humorem!