Sprawa, jak pisze Dziennik w piątkowym wydaniu, nie jest błaha. Operatorzy pocztowi grożą spółdzielniom mieszkaniowym, że będą pozywali je do sądu z powodu zwlekania z dostosowaniem się do unijnych norm dotyczących standardu skrzynek na listy.
W Polsce nie zostało wymienionych na nowe, które spełniają unijne normy, aż sześć milionów skrzynek. Podobnie w Jeleniej Górze w większości bloków wiszą stare, blaszane pojemniki pamiętające lata głębokiego PRL.
Euroskrzynka musi zastąpić te tradycyjne, do których klucz ma listonosz i właściciel mieszkania. Nowa ma pozwolić każdemu bez konieczności otwierania, wrzucić korespondencję. Jak podkreśla gazeta nowe rozwiązanie ma minusy: lokatorzy mogą zostać zarzuceni ulotkami i nie widzą, co jest w środku. Za każdym razem chcąc sprawdzić zawartość, muszą skrzynkę otworzyć lub włożyć do niej rękę.
Ale lokatorzy wolą stare skrzynki, takie, do których od drugiej strony „włamywał się” Stanisław Anioł, pamiętny gospodarz domu z serialu „Alternatywy 4”. Nowe sprawiają tylko kłopot. List może praktycznie zabrać każdy.
Tymczasem unijne przepisy to okazja do zarobku dla firm produkujących nowe skrzynki, które już liczą krociowe zyski. Tyle że na razie brakuje zainteresowania ich ofertą. To wszystko może się zmienić już w przyszłym roku, kiedy spółdzielcy i wspólnoty mieszkaniowe poczują na gardle nóż w postaci grożących im procesów sądowych. Te już zapowiadane są przez operatorów pocztowych, którzy wokandą grożą w przypadku niespełnienia unijnych norm.
A za wszystko i tak zapłacą… lokatorzy. Bo zakup nowych skrzynek będzie wliczony w fundusz remontowy. To od 30 do 100 złotych na mieszkanie.