Studiowanie jest modne, a szkoły wyższe powstają jak grzyby po deszczu. Zarobek, zwłaszcza w tych prywatnych – niezły. A i w państwowych część studiów jest płatna, więc pracownicy naukowi i administracje mnożą zyski. Ale tego im mało.
Jak alarmuje wtorkowa Gazeta Prawna wykorzystując niewiedzę
studentów, uczelnie wymuszają dodatkowe opłaty. I tak student musi liczyć się z wieloma dodatkowymi wydatkami według cen wziętych z kosmosu i taryfikatora ustalonego przez uczelniane władze.
- Studenci płacą za warunkowe zaliczenie przedmiotu, ponowny wpis na listę, niewywiązanie się z obrony pracy magisterskiej lub licencjackiej w terminie, a nawet za naukę na semestrze, na który nie powinni być wpisani, bo nie zaliczyli poprzedniego – alarmuje gazeta. Podkreśla, że z tego tytułu do rzecznika praw studenta trafia około 500 skarg na postanowienia uczelni.
Dziennik piętnuje także obyczaj wynajmowania przez uczelnie firm windykacyjnych, które ściągają pieniądze od studentów nie mających zamiaru zapłacić.
- Student, który ma dowody na to, że uczelnia łamie prawo, może zaskarżyć ją do sądu – radzi Gazeta Prawna.