Mało uczęszczany fragment europejskiego długodystansowego szlaku E-3 (łączącego brzegi Atlantyku z Morzem Czarnym, dawniej Międzynarodowego Górskiego Szlaku Przyjaźni Eisenach – Budapeszt) oznakowanego kolorem niebieskim na odcinku sudeckim był idealny na grudniowy spacer, podtrzymujący tężyznę fizyczną. Mała ilość śniegu, zalegająca w Kaczawach dodawała tylko nieskazitelnego kolorytu podczas trwania całej wędrówki prowadzącej z Dziwiszowa do Komarna (obie wsie należą do najstarszych w pobliżu Jeleniej Góry) .
Na początek trasy obrałem pętlę autobusową w Dziwiszowie Górnym, do której dojechałem „10” ze „Stolicy Karkonoszy”. Po wyjściu z pojazdu MZK obowiązkowo „rzuciłem okiem” na mapę sąsiadującą z przystankiem. Upewniwszy się w swoich poczynaniach ruszyłem do górnej części miejscowości wąską asfaltową drogą wzdłuż uregulowanego potoku o wdzięcznej nazwie Złotucha.
Po kilku minutach marszu dotarłem do krzyża pokutnego mocno osadzonego w gruncie. Widoczny górny fragment łacińskiego krucyfiksu z piaskowca z wyraźnym rytem miecza (narzędziem zbrodni) pochodzi podobno z 1625 roku. Ta pozostałość dawnego wymiaru sprawiedliwości stanowi trwały obraz chęci pojednania sprawcy zbrodni z rodziną zamordowanego. To miejsce jest również elementem Szlaku Średniowiecznego Prawa po gminie Jeżów Sudecki powstałego w 2010 roku.
Wędruję dalej w górę Dziwiszowa, aby koło przepompowni ścieków „złapać” szlak niebieski (w prawo), którym nieprzerwanie przemierzam Góry Kaczawskie aż do sąsiedniego Komarna. Wkrótce docieram do DW365, którą szybko przekraczam. Rozpoczyna się „wielka galeria panoramiczna” zmącona nieco przez zachmurzone tego dnia niebo. Po kilkunastu minutach niewyczerpującego marszu polną drogą zjawiam się na Przełęczy Widok (584 m), popularnej Kapeli. To właśnie tutaj dawniej kursujące dyliżanse z Legnicy do Jeleniej Góry robiły obowiązkową przerwę na podziwianie panoramy i popas podróżnych. Polecam Widok również nocą, bo gra świateł w Kotlinie Jeleniogórskiej wygląda zjawiskowo. To są te miejsca, które trzeba koniecznie zobaczyć!
Łaskawość Ducha Gór (albo Opatrzności) powoduje, że z minuty na minutę gama oferowanych krajobrazów z tego szerokiego siodła (Kapeli) urzeka swoim bogactwem i różnorodnością. W kierunku południowym dominują (wyłaniające się zza chmur) najwyższe Karkonosze i w kierunku zachodnim Góry Izerskie, najniżej aglomeracja Jeleniej Góry, najbliżej Grzbiet Mały (z Szybowiskiem) i kulminacja Łysej Góry (707 m). Przechodzę przełęcz w kierunku północnym, aby dostrzec pobliskie Podgórki i Wojcieszów oraz Grzbiet Wschodni Gór Kaczawskich.
Wracam na szlak niebieski i obchodzę dwuwierzchołkowy masyw Kobyły najpierw Źróbka (616 m), a potem właściwy szczyt (626m o tej samej nazwie). Z pobliskiej polany u podnóża Kobyły zachwycam się urzekającą wartością dodaną czyli Rudawami Janowickimi (w orientacji południowo-wschodniej). Szczególnie niesamowity jest widok Gór Sokolich widziany w blasku przedzierających się promieni słonecznych. I tak było aż do Komarna, kolejne wzniesienie, następna polana z zapierającymi dech w piersiach panoramami z nowymi, pojawiającymi się elementami krajobrazu. Po prostu ten odcinek szlaku to bardzo widokowa trasa niewymagająca wielkiego wysiłku. Chyba, że jesteś uczestnikiem cyklicznej imprezy Przejścia Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej, wymagającej od zawodników wielkiej determinacji, a prowadzącej właśnie tym fragmentem.
Przemierzając okolicę na południowych stokach Ogiera (646m) odnajduję ruiny wielkiego folwarku znajdującego się w Trzmielowej (Trznadlowej) Dolinie. Z każdym pokonanym kilometrem dochodzę do przekonania, że warto było ruszyć „cztery litery” grudniową porą, aby móc podziwiać piękno Sudetów Zachodnich. Idąc niebieskim szlakiem (południowym zboczem Maślaka) wkrótce docieram na skrzyżowanie dróg leśnych, zbaczam ze szlaku (idąc prosto) i już po chwili odnajduję
(po lewej stronie) głazowisko z okazałym skalnym okapem (tzw. „Psi Kościół”). Podobno kiedyś prześladowani protestanci odprawiali msze leśne w tej okolicy. Psi Kościół zbudowany z łupków zieleńcowych (staropaleozoicznych) dawniej był pomnikiem przyrody, obecnie zapomniany.
Teraz słów kilka o najwyższej górze w Kaczawach (informacja dla chętnych do zdobycia Wielkiej Korony Gór Polski). Do tej pory nr 1 był Skopiec (724 m), nr 2 Baraniec (723 m), których parametry błędnie zawyżono. Wedle najnowszych kartograficznych badań „palma pierwszeństwa” przypadła Maślakowi, a konkretnie wierzchołkowi o nazwie Folwarczna (722,9 m).
Wracam na trasę i nieoznakowaną utwardzoną drogą leśną (z przepustami) po kilkunastu minutach spaceru (w kierunku wschodnim) pojawiam się na rozległej Przełęczy Komarnickiej (662 m). Napawam się imponującą panoramą na Karkonosze przy charakterystycznym słupie z butami. Zapewne wielu piechurów podczas przejścia Kotliny postanowiło dołożyć swoją parę dla efektu „wędrującego drzewa”.
Schodzę asfaltową drogą (na dół) do centrum Komarna, gdzie znajdują się wszystkie zabytki tej kaczawskiej „wsi szlacheckiej”. W oczekiwaniu na autobus MZK rozpoczynam zwiedzanie począwszy od obiektów sakralnych. Najpierw oglądam ośmioboczny barokowo – klasycystyczny kościół poewangelicki Matki Boskiej Pocieszenia (z 1772r.). Szkoda, że ta stylowa świątynia podupada. Następnie podziwiam bryłę jednonawowego kościoła filialnego św. Jana Chrzciciela (wzniesionego w pocz. XIV wieku). Na południowej elewacji odnajduję bogaty kartusz herbowy z tablicą fundacyjną. Potem przyglądam się dwóm krzyżom pokutnym. Pierwszy z wyrytym mieczem namierzam po lewej stronie od wejścia do kościoła św. Jana. Drugi krzyż (bez prawego ramienia) z rytem noża odszukuję w murze okalającym kościół.
Na zakończenie oczekiwania na autobus podziwiam zza płotu pałac w Komarnie. Trzykondygnacyjna czworoboczna bryła pochodzi z XIX wieku i jest nakryta czworobocznym namiotowym dachem. W najbliższym otoczeniu pałacu dostrzegam pozostałości założenia parkowego. Muszę przyznać, że to skupisko zabytków w niedalekim sąsiedztwie od siebie robi na mnie miłe wrażenie, spotęgowane przez południowe promienie słońca. Mam nadzieje, że w przyszłości wszystkie obiekty będą remontowane i udostępniane odwiedzającemu Komarno turyście przez co renoma tej uroczej miejscowości jeszcze wzrośnie.
Wracam na przystanek MZK, skąd autobusem nr 2 dojeżdżam do Jeleniej Góry. Wycieczkę pokonałem żwawym tempem w niespełna dwie godziny. Licznik zanotował 11500 kroków na dystansie 9 kilometrów. Do miłego zobaczenia w Górach Kaczawskich!