Rodzice w wielu miejscach Polski zorganizowali się wczoraj (14.12), aby w jednym dniu złożyć do kuratorów oświaty pisma z apelem o powrót do zajęć stacjonarnych. Przekonują jednocześnie, że uczniowie powinni uczestniczyć w zajęciach bez konieczności zasłaniania ust i nosa.
Pod jeleniogórską delegaturą Dolnośląskiego Kuratorium Oświaty zjawili się rodzice z dziećmi, którzy podkreślają, że nauka zdalna ma negatywny wpływ na rozwój ich pociech.
W domach odbywa się pseudonauka - dzieci siedzą po kilka godzin przed komputerami, nie mają kontaktu z kolegami, koleżankami, nauczycielami. Wszystko się odbija na ich zdrowiu psychicznym i fizycznym - mówiła Kamila Nogal-Gett, mama Michała i Jagody, która dodała, że dzieciom psuje się wzrok od przebywania przed komputerami.
Rodzice domagają się natychmiastowego powrotu dzieci do szkół - bez maseczek.
Nauczyciele nie są w stanie dopilnować, żeby dzieci bezpiecznie nosiły maseczki - dzieci je zakładają, ściągają - często lądują one na ziemi, nie są regularnie zmieniane na czyste. Na całą klasę jest jedna pani i nie jest w stanie przypilnować tego - tłumaczy uczestniczka akcji.
Dzieci to zaledwie 2 procent zarażonych. Zajęcia w szkołach są odwołane, żeby ograniczyć kontakty, a zajęcia pozaszkolne jak treningi piłkarskie, zajęcia na basenie - odbywają się i tam dzieci nie muszą mieć maseczek. Nie ma w tym żadnej logiki - podkreślała K. Nogal-Gett.
Dzieci przybyłe pod kuratorium przyznawały, że brakuje im nauki w szkole, gdzie nauczyciele lepiej są w stanie wytłumaczyć dany temat, a także mają lepszy kontakt z rówieśnikami.