Obecnie planuje się powrót do ostatnich gotowych planów z 2016 r. Czy zbiorniki w końcu powstaną, czy też kolejna powódź znowu zaleje kilka ulic w mieście i ucierpi wiele rodzin?
O sprawie pisaliśmy TUTAJ.
Trzeba przypomnieć, że koncepcje ochrony głównych rzek wpadających do Odry, czyli głównie Bobru (który zalał Jelenią Górę) powstawały już wiele razy. Wiele osób (m.in. polityków różnej maści) mówiło o takiej konieczności dziesiątki razy od wielu lat. Nic jednak w tej sprawie nie poczyniono, choć wiadomo, że powodzie zdarzają się regularnie (mniejsze często, a wielkie średnio co 13 lat).
Ostatnie realne plany stworzono w 2016 roku. Powstał nawet specjalny 600-stronicowy dokument w tej sprawie, jednak... założenia pozostały tylko na papierze. Zbiorniki dla ochrony Jeleniej Góry nie powstały.
Tymczasem polityczne przepychanki trwają (nie ma co wnikać w ich merytoryczność, albowiem polityka z merytorycznością ma czasem niewiele wspólnego). Jedni oskarżają drugich, a drudzy pierwszych.
A zalanej pani Basi z ulicy Lwóweckiej, czy też całej rodziny pana Ryszarda z ul. Osiedle Robotnicze owe przepychanki nie interesują zupełnie. I tak muszą wziąć kredyty (jeśli się uda) na dziesiątki tysięcy złotych i wymienić zalane wodą rzeczy, części czy elementy.
Nie mówiąc o rodzinach, które muszą odbudować pół zalanego domu, aby ponownie móc w nim zamieszkać, jak np. rodzina Karoliny i Łukasza K. z Łomnicy.
Czy powódź coś jeszcze zatopi?
O tym m.in. mówi prezydent Jeleniej Góry w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
Jeśli ktoś chciałby przeczytać cały wywiad przytaczamy tekst poniżej:
Powódź zweryfikowała ten PiSowski twór i powinna go zatopić
Magdalena Kozioł/Gazeta Wyborcza
Władze Jeleniej Góry obwiniają PiS i Wody Polskie za wieloletnie zaniechania, przez które powódź wyrządziła miastu ogromne straty.
- Na nasze monity i pisma Wody nigdy nie odpowiadały. A porozmawiać mogłem co najwyżej z sekretarką - grzmi Jerzy Łużniak, prezydent zalanej przez powódź Jeleniej Góry.
W Kotlinie Jeleniogórskiej straty na miesiąc po wielkiej wodzie szacowane są na blisko miliard zł, w samym mieście na 750 mln zł. Mogły być mniejsze, gdyby powstała tam zaplanowana infrastruktura przeciwpowodziowa. Prezydent Jerzy Łużniak nie ma wątpliwości, kto jest temu winien.
"Rząd PiS stworzył chory twór, który fatalnie działa", to opinia o Wodach Polskich senatora Wadima Tyszkiewicza. Pan się z nią zgadza i rozważa z innymi samorządowcami pozew przeciwko nim za wrześniową powódź.
- W latach 2018-23 Jelenia Góra wpłaciła Wodom Polskim prawie 5 mln zł, a na inwestycje przeciwpowodziowe wokół miasta wydały one niecały 1 mln zł. Kiedy zwracałem się do nich pisemnie z prośbą o wykonanie konkretnych prac, to nawet nie otrzymywałem odpowiedzi. Kiedy dzwoniłem z interwencją, słyszałem "nie ma pieniędzy".
Prezydent Jeleniej Góry o Wodach Polskich: Gdzie pieniądze, które nam zabierają?
Bo nie ma, obecna prezeska tej instytucji Joanna Kopczyńska na jednym ze sztabów kryzysowych mówiła, że "zastała firmę, która całkowicie była ograbiona z pieniędzy.
- Ale kto ją ograbił, gdzie są te pieniądze z naszego budżetu i budżetów innych samorządów - to są przecież pytania retoryczne, bo wiadomo, kto Wody Polskie stworzył i nimi zarządzał.
A co z tymi 4 mld zł m.in. z Banku Światowego, Europejskiego Banku Inwestycyjnego, programu Infrastruktura i Środowisko, Narodowego i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na zabezpieczenie powodziowe dorzecza Odry?
- Też chciałbym wiedzieć. Może poszły na przekop Mierzei Wiślanej? Finansowanie inwestycji dorzecza Odry było zagwarantowane w dokumencie z 2016 r., podpisanym przez ówczesną premier Beatę Szydło z PiS. Mam go, liczy 600 stron i precyzyjnie określa, co gdzie trzeba zrobić, np. w Kotlinie Jeleniogórskiej miało powstać pięć suchych zbiorników na Bobrze i jeden na rzece Kamiennej w Jakuszycach. Plan przewidywał także regulację Bobru na długości ponad 65 km z udrażnianiem koryta, przebudową wałów za 40 mln zł, na Kamiennej to samo - na odcinku 32 km za 30 mln zł.
Na naszym terenie miał to realizować Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu z terminem do 2021 r.
Ale 2018 r. PiS zamienił go w Państwowe Gospodarstwo Wodne "Wody Polskie".
- I w pierwszej kolejności zdecydowano w nim o kupieniu samochodów terenowych za ponad 20 mln zł, a z zabezpieczeniem powodziowym nic nie drgnęło.
Dlatego, że nie było tam fachowców, a wodny moloch stały się łupem politycznym PiS?
- Kojarzę tylko zdymisjonowanego po katastrofie ekologicznej na Odrze Przemysława Dacę. Lokalnych szefów Wód Polskich nie znam, najdalej docierałem do ich sekretarki. Żeby było jasne, nie byłem jedynym samorządowcem potraktowanym w taki sposób.
Prezydent Jeleniej Góry o Wodach Polskich: Nie wybudowały wałów
Lokalny PiS właśnie pana obwinia o zalanie Jeleniej Góry, bo brakowało worków, brakowało piasku.
- Miasto zostało zalane bezczynnością rządów PiS i bezczynnością Wód Polskich. Projekty, który podpisała Szydło został przygotowany za rządów PO-PSL, ale Państwowe Gospodarstwo Wodne przepuściło go przez niszczarkę.
Działacze PiS teraz próbują czyścić sobie ręce, zarzucając nam, że nie było worków. Ale na czym te worki mieliśmy układać, skoro nie wybudowali wałów? Zostaliśmy postawieni na pastwę żywiołu w sytuacji transatlantyku, który ma przepłynąć ocean bez paliwa, zamiast niego załodze dano do rąk wiosła.
PiS-owcy otumaniają mieszkańców, którzy niekoniecznie wiedzą kto, za co odpowiada i wskazują na władze miasta. Obrażają przy tym ludzi, którzy próbowali Jelenią Górę bronić i w trzy dni załadowali 140 tys. worków. Nawet gdyby było ich 500 tys., to nas nie by to nie uratowało. Bez inwestycji przeciwpowodziowych, nie mieliśmy szans.
Ktoś w Wodach Polskich uznał, że wielka woda jak w 1997 r. już się nie powtórzy?
- Dokument został przygotowany przez ekipę PO-PSL, by uniknąć właśnie takich dramatów. Ale pewnie ekipa PiS doszła do wniosku, że już się nie wydarzą.
Wydarzyły się choćby w 2010 r.
- Nie tylko. W Jeleniej Górze powódź mieliśmy w 2006, 2010, 2012 r. Radomierka podlewa nas systematycznie co rok. I co rok alarmowałem Wody Polskie, by zaczęły tam działania, ale nie zaczęły. W 2012 r. mieliśmy zniszczone wszystkie mosty na Maciejowej, wtedy też została zalana Olszyna. Wtedy coś drgnęło, Nadleśnictwo Świeradów-Zdrój zostało zmobilizowane, by odbudować suche zbiorniki w lesie i dzięki temu we wrześniu spełniły one swoje zadanie, ratując przed wodą Olszynę właśnie i Lubań.
Gdyby powstał - jak to było od 2016 r. w planach - suchy zbiornik w Jakuszycach, prawdopodobnie w Jeleniej Górze nie byłyby zalane ulice. A teraz jeszcze będziemy musieli Wodom Polskim zapłacić kilkaset tysięcy złotych za odprowadzenie tej wody opadowej z ulic do rzek.
Za co? Wszyscy przecież widzieli powódź.
- Ta instytucja z powodzią się nie liczy i dlatego wystąpiliśmy do niej, żeby nie obciążała nas dodatkowo.
Czy wrześniowa powódź może zatopić Wody Polskie?
- Powinna. Muszą być przeorganizowane i zdecentralizowane. W wersji, która została po PiS, się nie sprawdziły i w szkolnej skali ocen wystawiam Wodom, jedynkę z wykrzyknikiem.
Prezydent Jeleniej Góry o Wodach Polskich: Instytucja polityczna
A po co one w ogóle były PiS-owi?
- Przede wszystkim jako bat na spółki wodociągowe i samorządy. Wody Polskie przejęły od tych ostatnich możliwość decydowania o stawkach opłat za wodę i ścieki. Tam, gdzie były sprzyjające PiS władze lokalne, ich podniesienie przechodziło. Tam, gdzie rządzili opozycyjni wobec PiS burmistrzowie i prezydenci, zgody nie było. Główną rolę grała tu polityka, a nie argumenty merytoryczne.
Co dalej? Obecny rząd weźmie się za odbudowę terenów popowodziowych, są już jakieś plany ochrony tych terenów?
- Wystąpiliśmy z apelem, by realizował projekt z 2016 r., pewnie z jakimiś zmianami. Te inwestycje są priorytetem.
A kiedy będzie ten pozew przeciwko Wodom Polskim?
- Będę jeszcze rozmawiał w szerszym gronie samorządowców. Nie ustanę, dopóki odpowiedzialni za to, że Jelenia Góra została zalana, zostaną rozliczeni.