Autobus MZK zderzył się w środę przed godz. 6 z trzema pojazdami. Do kolizji doszło przy ulicy Wrocławskiej. Jej przyczyny nie są jeszcze znane. Nikomu nie stało się nic poważnego, choć kierujący trafili do szpitala.
Inne niebezpieczne miejsce na wyjazdowej drodze z miasta to zbieg Wincentego Pola z Wrocławską.
– Średnio co czwarty kierowca staje tam przed znakiem „stop” – informuje policja. Efekt – systematycznie powtarzające się kolizje. – Miesięcznie wystawiamy około siedmiuset mandatów – mówi podinsp. Maciej Dyjach, naczelnik jeleniogórskiej drogówki. Co czternasty mandat wlepiany jest za niezatrzymaniem się przed wspomnianym znakiem.
Jak tłumaczą funkcjonariusze, nieprzestrzeganie tego przepisu jest jednym z grzechów głównych jeleniogórskich kierowców. Inny to brak zachowania bezpiecznej odległości między pojazdami.
– Nawet jak kierowcy zatrzymują się przed znakiem „stop”, to kierujący jadący za nim nie zachowują należytej odległości i ostrożności, zagapią się i stłuczka gotowa – mówi mł. asp. Bogusław Górnisiewicz. Tak zdarzyło się we wtorek.
Na szczęście doszło tylko do otarcia samochodu jazdy próbnej przez białego busa, za którego kierownicą siedział mieszkaniec Warszawy.
Często jednak dochodzi do większych uszkodzeń samochodów. Nieostrożnych i niestosujących się do znaków kierowców za każdym razem czekają jednak mandaty i punkty karne.
– Pośpiech się po prostu nie opłaca. Za niezatrzymanie się przed znakiem stop kierowca zapłaci 100 złotych, za przekroczenie prędkości od 100 – 500 złotych – przestrzega policja.