Wszystko przez atak zimy, który sparaliżował także komunikację kolejową. Przypomnijmy, że na niektórych odcinkach w kraju pociągi zawieszono. Nie dojechał skład z Radomia do Warszawy, rekordowe opóźnienia miały połączenia z Krakowa do Zakopanego. Podobne sytuacje zdarzyły się na innych wielu liniach.
A u nas? Pan Jerzy Myrna wybrał się do Wrocławia wczoraj, pociągiem z Jeleniej Góry (odjazd o godz. 7:49). Do celu podróży dotarł po pięciu i pół godzinach. Choć w wagonie spędził niemal połowę coraz krótszego dnia, a odległość do stolicy Dolnego Śląska to ledwie 126 km, nasz Czytelnik nie ukrywa podziwu dla kolejarzy. – Dzięki sprawnemu działaniu obsługi pociągu (kierownik i maszynista), udało się przeczołgać te najgorsze odcinki trasy – informuje nadsyłając zdjęcia, które dokumentują beznadziejne warunki spowodowane atakiem zimy.
Kiedy śnieg niebawem już stopnieje, pociąg do Wrocławia nieco przyspieszy. Ale i tak przejechanie wspomnianego odcinka zajmie mu ponad trzy i pół godziny. To jeden z najważniejszych dla Jeleniej Góry i Kotliny Jeleniogórskiej szlaków. Mimo zapowiedzi zmiany sytuacji na lepsze i realizacji prac modernizacyjnych na różnych jego odcinkach, kolejom nie udaje się znacząco przyspieszyć. Mimo to nie brakuje miłośników powolnej jazdy pociągiem, dzięki którym połączenie jeszcze jakoś funkcjonuje.
Jeszcze w latach 80. XX wieku pociąg pospieszny przemierzał wspomnianą trasę w nieco ponad półtorej godziny. Przed 1945 rokiem taki czas był normą.