Pomimo młodego wieku i zaledwie rocznego „stażu” na polskiej scenie alternatywnej Peter J. Birch (a właściwie Piotr Brzeziński, przyp. red.) cieszy się obecnie dużą popularnością wśród fanów muzyki innej niż disco, pop itp. A wszystko za sprawą debiutanckiej EP „In my Island” – z której utworów mieliśmy okazję wysłuchać wczoraj podczas koncertu w Orient Expressie.
Jak było? Kameralnie, do refleksji, w klimacie amerykańskiego folku z elementami country w wykonaniu dwudziestoletniego artysty z Wołowa, który, choć przyszło mu grać dla zaledwie trzydziestu osób, pokazał się z jak najlepszej strony. Mocny, a niekiedy melancholijny głos plus bardzo głębokie brzmienie akustycznej gitary, oto cechy najbardziej charakterystyczne w twórczości Petera J. Bircha – świetnego muzyka, a jednocześnie „zwykłego chłopaka”, który urzeka swoją skromnością.
– Nie jestem żadną gwiazdą. Po prostu robię to, co lubię i bardzo się cieszę, że ludzie chętnie tego słuchają. Zresztą tak samo jak cieszę się z tego, że mogłem wystąpić tu w Jeleniej Górze, po raz pierwszy, aczkolwiek mam nadzieję, że nie ostatni – mówił nam Peter J. Birch. I dodał: – Ładne to miasto, chciałbym je zwiedzić. Niestety, po koncercie muszę wracać do domu, bo w tym roku na studiach czeka mnie sesja poprawkowa.
Do tej pory Peter J. Birch zdążył już zagrać z Lechem Janerką, Czesławem Mozilem, Tymonem Tymańskim; formacjami Iowa Super Soccer, Please The Trees, Lonely Drifter Karen, Twilite i Loco Star, jak również na festiwalu Open’er w Gdyni oraz solowych koncertach w Niemczech i we Włoszech.