Miłosz Sajnog już zasiadł obok Jerzego Lenarda, pierwszego zastępcy prezydenta. – Ta decyzja to krok dla dobra Jeleniej Góry – zaznaczył Marek Obrębalski. – Czy nie można było jej podjąć trzy lata temu? – pytali dziennikarze? – Lepiej późno niż wcale – odpowiedział prezydent. Dodał też, że z objęciem przez M. Sajnoga fotela zastępcy Platforma Obywatelska ma większość w radzie. Wyjaśnił, że konsultował zmiany w ratuszu w jeleniogórskim środowisku PO.
Nowy zastępca prezydenta podkreślił, że zgodził się na objęcie tego stanowiska po twardych męskich rozmowach. Zaznaczył też, że jeszcze dziś zapozna się ze stanem spraw, za które będzie odpowiadał. Powiedział, że priorytetowo potraktuje strategie sportu oraz wątpliwości dotyczące finansowania Teatru im. Norwida. – Zamierzam ściślej współpracować z komisją kultury, sportu i oświaty, aby na linii radni – urząd prezydenta – nie dochodziło do nieporozumień – oświadczył.
Nową radną, jeśli wyrazi taką wolę, będzie Monika Filip z Cieplic, która w ostatnich wyborach samorządowych osiągnęła drugi rezultat.
Wcześniej radni przegłosowali zgodę na finansowanie przez miasto części inwestycji związanej z obwodnicą południową. O tym - w kolejnych doniesieniach z sesji rady miasta, która zakończyła się w ratuszu przed godz. 14.
Trudny kredyt zaufania - komentarz
Powierzenie Miłoszowi Sajgonowi stawiska zastępcy prezydenta to jedna z najrozsądniejszych decyzji prezydenta Marka Obrębalskiego. Odważył się w końcu stanąć poza politycznymi podziałami i ukształtować schemat rządzenia miastem nie według klucza, ale preferencji wyborczych jeleniogórzan, którzy właśnie na Miłosza Sajnoga i na Marka Obrębalskiego głosowali lat temu trzy.
Fakt: stało się to o trzy lata za późno. Nie ma jednak większego sensu analizowanie tego, co by było, gdyby Sajnog – jak wielu się spodziewało – został zastępcą prezydenta już jesienią 2006 roku. Krótko można stwierdzić, że miasto straciło, bo współrządził nim Zbigniew Szereniuk, człowiek, z pewnością przyzwoity, ale który ze stolicą Karkonoszy więzi nie czuł żadnej (poza służbową, oczywiście).
Jeśli funkcję na świeczniku traktuje się tylko w kategorii etatu, punktualności i podpisywania podłożonych dokumentów oraz pobierania wynagrodzenia, trudno o efekty. Rządzenie jest misją, która wymaga wielu wyrzeczeń i podejmowania decyzji. Ale misji nie można spełniać w sposób narzucony. Trzeba jej chcieć. Można mieć pewność, że Miłosz Sajnog chce. Ma też kompetencje, aby ją dobrze wypełnić.
Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane – czy znaczenie tego przysłowia będzie pasowało do sytuacji w Jeleniej Górze za kilka miesięcy, w przedwyborczym władzy rachunku sumienia? Czy może zmiana na stanowisku zastępcy prezydenta to jedynie fortel kosmetyczny, który nie ruszy ratuszowych układów? Czy może będzie to zapowiedź innych zmian, które sprawią, że ratuszowe oblicze stanie się przyjaźniejsze mieszkańcom i miastu? Takich pytań można stawiać w nieskończoność. Nowemu "wice" potrzebny jest kredyt zaufania z solidnymi odsetkami karnymi.
Jeśli Miłosz Sajnog na stanowisku zastępcy szefa miasta się nie sprawdzi, zapłaci za to banicją z lokalnej sceny politycznej. Załatwią mu ją wyborcy. Nie chciałbym, aby tak było.
Konrad Przezdzięk