W epoce satelitów, dzięki którym podobno udaje się z perfekcją wykonywać fach meteorologa, okazuje się jednak, że najnowsza technika nie pomoże w trafieniu w sedno. Tak jest podczas tegorocznej Wielkanocy, która miała być – jeszcze w piątek – upalna, wiosenna i w ogóle, wymarzona. Jaka jest, każdy widzi.
O to nie można mieć do natury pretensji, bo taka postawa właśnie byłaby pretensjonalna. Można jednak przyczepić się, i chyba słusznie, nagłośnieniu tych optymistycznych wieści w tonie gierkowskiej propagandy sukcesu z najlepszych lat 70-tych.
Tak oto wszyscy gwiazdorzy prezenterzy telewizyjnej aury już wydali pogodowe orzeczenie na święta wielkanocne. Skuszeni powtarzanymi od tygodni doskonałymi prognozami ludzie wybrali się w góry z nadzieją na obiecane słońce. I co? Wystarczy spojrzeć za okno. Zamiast obiecanych promieni upalnego kwietniowego słońca, listopadowa pogódka.
A z ekranu – ani słowa typu „przepraszam”.
W porannym TVN jakiś facet zaczął się tłumaczyć, że nie przewidziano, iż front, który miał pójść gdzieś tam, został zepchnięty gdzie indziej przez inny front, a za nim jeszcze jeden front przywiał arktyczne tchnienie. I ludzie, na przykład na suwalszczyźnie, zamiast grzać się w słońcu, grzeją się przy piecach, bo na zewnątrz – śnieg.
Podobną ściemę pewnie szykują Jarosławy Krety, Agnieszki Trzaskalskie i inne pogodowe twarze małego ekranu.
Nie pierwsza to wpadka naszych fachowców od meteorologii. Ubiegłe lato miało być wyjątkowo upalne, zwłaszcza sierpień, który okazał się miesiącem powodzi niemal na miarę stulecia. Dwa lata temu zima miała być wyjątkowo łagodna, a trwała od listopada do końca marca. Kiedyś już zimą ogłoszono, że podczas długiego majowego weekendu będą tropikalne upały. Ludzie wykupili większość miejsc w nadmorskich pensjonatach, gdzie w maju przez weekend, który trwał cały tydzień, kwitli w deszczu i słocie. Pomstując na czym świat stoi. Oczywiście na meteorologów.
Czasem im się udaje: choćby z minioną zimą, zgodnie z prognozami – łagodną. Choć styczniowe huragany jakoś w zapowiedziach huraganami miały nie być – mimo że na zdjęciach satelitarnych podobno łatwo wyczytać, że będzie wiało i to bardzo mocno. Zresztą i tak łagodna zima została przypisana jako jeden z sukcesów miłościwie rzadzącej nam koalicji rządowej.
Ale to wyjątek potwierdzający niepisaną regułę: meteorolodzy strzelają jak kulą w płot, a czasami uda im trafić panu Bogu w okno. I jeszcze nie przepraszają za pomyłki.