Urszula Krzywiak z Arkadiuszem Kłębczykiem wynajmowali mieszkanie przy ulicy Bocznej w Kowarach. 12 listopada właściciel lokalu powiedział im, że mogą w nim pozostać do połowy grudnia. Wtedy też zaczęły się intensywne poszukiwania nowego lokum. – Nie udało nam się znaleźć żadnego mieszkania. W Kowarach można wynająć albo kawalerkę, zdecydowanie za małą dla siedmioosobowej rodziny, albo połowę domu, który byłby zbyt drogi. – mówi Urszula Krzywiak. – Urzędnicy przekonywali nas, że dostaniemy mieszkanie i tłumaczyli, że jest to tylko formalność, jak się okazuje nie mieli racji – dodaje Arkadiusz Kłębczyk.
W czwartek popołudniu kobieta ,ze łzami w oczach , pakowała rzeczy wszystkich domowników do toreb i szykowała się do opuszczenia mieszkania. Sytuacja była bardzo trudna, bo nie wiedziała, gdzie znajdzie się następnego dnia. Niekorzystnie dla niej zakończyło się posiedzenie Społecznej Komisji Mieszkaniowej.
Urszula Krzywiak miała zostać przeniesiona z listy oczekujących na lokal socjalny na listę osób oczekujących na mieszkanie komunalne i szybko dostać nowe lokum. Tak się jednak nie stało, bo większość członków komisji zagłosowało przeciwko wprowadzeniu tej zmiany, gdyż uznali, że zainteresowana ma za małe dochody i nie będzie w stanie opłacać mieszkania komunalnego.
– Przekonywałem członków komisji, że Urszula Krzywiak ureguluje wszystkie rachunki. Tym bardziej, że do tej pory ponosiła znacznie większe koszty, związane z wynajmowaniem mieszkania. – mówi Tadeusz Cwynar, przewodniczący Rady Miasta Kowary.
Ostatecznie zdecydowano, że rodzina zostanie tymczasowo zakwaterowana w owianym złą sławą „domu cudów”, budynku, gdzie mieszkają ludzie z marginesu społecznego. Domu, w którym dochodziło do brutalnych przestępstw, a libacje są na porządku dziennym. Więcej o tym – w poniedziałkowym Tygodniku Jelonka.com