Zgodnie z przepisami, projekt obniżki wynagrodzenia prezydenta musiała przygotować Komisja Finansów i Budżetu, i tak się stało. Samorządy miały czas na decyzję, która powinna być tylko formalnością do końca miesiąca, jednak w wielu miejscowościach przy okazji omawiania tego punktu w porządku obrad nie obyło się bez dyskusji i demonstracji politycznych.
W Jeleniej Górze czworo radnych postanowiło wstrzymać się od głosu (Wojciech Chadży, Robert Obaz, Konrad Sikora, Bożena Wachowicz-Makieła), sześć osób nie głosowało (Józef Rypiński, Danuta Wójcik, Krzysztof Kroczak i Alicja Dusińska, a Zbigniew Ładziński i Piotr Miedziński nie głosowali, bo już wcześniej opuścili salę obrad i nie wrócili na sesję). Jeden z radnych zagłosował przeciw – był to Miłosz Kamiński. Pozostałych 11 radnych głosowało za obniżką: Anna Bałkowska, Dawid Jezierski, Oliwer Kubicki, Józef Kusiak, Ireneusz Łojek, Anna Ragiel, Józef Sarzyński, Alicja Szklarska, Rafał Szymański, Leszek Wrotniewski i Janina Ziętek.
Przewodniczący Rady Miejskiej zwrócił uwagę, że w ostatnim czasie aktywność Marcina Zawiły, który ogłosił, że nie będzie kandydował na kolejną kadencję - mocno spadła, a jego obowiązki przejął pierwszy zastępca.
- W praktyce prezydent wyłączył się z funkcjonowania miasta i według mnie, po tym, co ostatnio pokazuje, powinien zarabiać jeszcze mniej - powiedział Leszek Wrotniewski.
Jedynym, który postanowił zagłosować przeciw był Miłosz Kamiński - jedyny prawnik z wykształcenia wśród jeleniogórskich radnych.
- Uważam, że trzeba spojrzeć na to szerzej. Rozporządzenie pojawiło się nagle i każe za kilka dni liczyć wynagrodzenie prezydenta po nowemu, bez okresu wypowiedzenia i bez możliwości oceny pracy prezydenta. Płaca została ustalona w 2010 roku na poziomie, który nie budził kontrowersji - uważa Miłosz Kamiński. - Praca prezydenta wymaga pełnej dyspozycyjności, jawności jego życia, jest narażony na niesprawiedliwy hejt, który jest skierowany nie tylko do niego, ale też do członków rodziny - dodał radny, który uzyskał mandat w trakcie kadencji po rezygnacji Piotra Iwańca.
Jak zaznacza, obniżka będzie zapewne skutkować podobnymi ruchami wobec zastępców prezydenta, skarbnik miasta, prezesów spółek miejskich, czy naczelników wydziałów Urzędu Miasta.
- Nie powinno być tak, żeby szef którejś ze spółek miejskich zarabiał tyle samo, co prezydent miasta, który ma znacznie większy zakres odpowiedzialności i dyspozycyjność - tłumaczy M. Kamiński, który zwraca również uwagę, że od 2010 roku minimalna pensja w Polsce znacznie wrosła, a wynagrodzenie prezydenta nie ulegało zmianie, a teraz zostało jeszcze obniżone.
Radni Prawa i Sprawiedliwości przekonują, że jest to odpowiedź na oczekiwania społeczeństwa, aby politycy (w tym samorządowi) zarabiali mniej.
- Parlamentarzyści zaczęli od siebie, a ich uposażenia są z połowy lat 90., więc to nie tylko samorządowców dotyczy - powiedział Ireneusz Łojek, szef klubu radnych PiS.
Marcin Zawiła nie brał udziału w sesji Rady Miejskiej.