Szlak powstał z inicjatywy Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze a wytyczony został przez Oddział PTTK „Sudety Zachodnie” w Jeleniej Górze. Ze względu na to, iż przebiega w terenie górskim oraz ma około 16 km długości, wymaga włożenia nieco wysiłku w jego przejście. Warto jednak tego dokonać, gdyż walory krajoznawcze usytuowane po drodze wynagrodzą nam cały trud.
Po dojechaniu do Szklarskiej Poręby pierwsze kroki skierowaliśmy do Muzeum Braci Karla i Gerharta Hauptmannów. Zanim jednak tam dotarliśmy minęliśmy cmentarz, na którym spoczywa malarz Wlastimil Hofman i założyciel Sudeckiego Bractwa Walońskiego Juliusz Naumowicz.
Dzięki uprzejmości dyrektor Muzeum Karkonoskiego Julicie Zapruckiej nasza ponad pięćdziesięcioosobowa grupa mogła zwiedzić muzeum i obejrzeć niezwykłe fotografie przedstawiające obiekty w ich stanie sprzed kilkudziesięciu lat.
Trzeba przyznać, że pogoda sprzyjała nam podczas spaceru. Cały czas ukazywały się piękne krajobrazy. Po drodze minęliśmy położony nad Doliną Szczęścia, uważany za najstarszy dom w Szklarskiej Porębie, „Szmanówkę” zbudowaną w 1740 roku. Ten zrujnowany dom swój dzisiejszy wygląd zawdzięcza Lidii Śniatyckiej-Olszewskiej, która przywróciła do życia nie tylko sam obiekt ale nadała charakteru otaczającemu go ogrodowi. Swoje „walki” z wykonawcami remontu opisała w książce.
Ciekawym miejscem jest dom malarza Hermanna Heindricha, twórcy „Hali Baśni” – wielkiej sali wystawienniczej, w której prezentowano namalowane przez niego wielkoformatowe obrazy przedstawiające karkonoskiego Ducha Gór. Obrazy te nosiły następujące tytuły: „Ogród Ducha Gór”, „Bogini Wiosna”, „Zamek Ducha Gór”, „Wielki Szyszak”, „Śnieżne Kotły”, „Mały Staw”, „Wodospad Kamieńczyk” i „Górska grań”. Niestety obiekt ten nie dotrwał do naszych czasów.
Wyjątkowym miejscem na trasie naszej wędrówki był niewielki cmentarz wolnomyślicieli. Położony na uboczu, nigdy nie reklamowany, nie zaznaczany na mapach, był miejscem ostatniego spoczynku czcicieli słońca i ognia. O sposobie postrzegania tego co ostateczne jeśli chodzi ich cielesną powłokę po śmierci mówi sentencja widniejąca na zachowanym obelisku. W tłumaczeniu brzmi ona następująco: „Niech moje ciało nie będzie pokarmem dla obrzydliwego robactwa. Tylko czysty płomień może je zaszczycić. Ciągle kocham to ciepło i to światło, dlatego spalcie mnie, a nie pogrzebcie”.
Nasz spacer nie byłby pełny gdybyśmy nie odwiedzili grobu Karla Hauptmanna na Zabytkowym Cmentarzu Ewangelickim. Niestety stan tego obiektu pozostawia wiele do życzenia. Również grób Hauptmanna nie ominęła ręka wandali. Na szczęście Julita Zaprucka doprowadziła do wymiany uszkodzonej płyty nagrobnej pisarza zastępując ją nową. Może kiedyś doczekamy się choćby uporządkowania całego cmentarza, wszak leżą na nim dawni mieszkańcy Szklarskiej Poręby.
Idąc dalej docieramy do skwerku przy kościele pw. Niepokalanego Serca NMP. Jest to miejsce wyjątkowe uważane za początek miasta. W kościele zaś znajdują się obrazy Wlastimila Hofmana.
Nieco dalej funkcjonuje Izerska Chata – obiekt doskonale znany nie tylko mieszkańcom Szklarskiej Poręby ale wszystkim miłośnikom górskich wędrówek. To tutaj odbywają się spotkania pod nazwą Terra Incognita. Jest to doskonałe miejsce, w którym można odpocząć na trasie wędrówki. Nic też dziwnego, że zabawiliśmy tutaj nieco dłużej.
Po odpoczynku udaliśmy się do Chybotka uważanego za miejsce magiczne, związane z Walończykami, którzy przemierzali te strony w poszukiwaniu cennych rud, minerałów i szlachetnych kamieni. To stąd wyruszali na swoje wyprawy badawcze, często widząc się po raz ostatni. W tamtych czasach góry były bardzo niebezpieczne i nie zawsze wracali oni do domu, zdarzało się iż ich kości znajdowano po wielu latach w dzikich ostępach. Wracając do czasów obecnych dodam, że warto chwilę popatrzeć jak turyści biegają po tym głazie próbując wprawić go w ruch. Nie wiedzą o tym, że wystarczy przyłożyć palec w konkretne miejsce by go rozkołysać bez żadnego wysiłku.
Jednym z najpiękniejszych miejsc na naszej trasie jest wodospad Szklarki przy którym funkcjonuje schronisko Kochanówka. Niestety miejsce to ściąga tak wielu chcących je zobaczyć, że panuje tu niesamowity tłok.
W przeciwieństwie do drugiego co do wysokości w polskich Karkonoszach wodospadu miejsce zwane Złotym Widokiem położone nad Michałowicami daje nam ciszę i możliwość spokojnego nacieszenia się bajecznymi widokami jakie rozpościerają się z wybudowanego tu tarasu widokowego. Powyżej tarasu, na grzbiecie Drewniaka znajdują się największe w Karkonoszach kociołki wietrzeniowe.
Ostatni odcinek naszego szlaku prowadzi przez Michałowice i następnie przez Grzybowiec do Jagniątkowa gdzie Gerhart Hauptmann zbudował okazały dom, który nazwał „Łąkowym Kamieniem”. To tutaj spędził resztę swojego życia i tutaj odszedł do Domu Bożego w czerwcu 1946 roku.
Dzięki uprzejmości dyrektora Muzeum Dom Gerharta Hauptmanna Januszowi Skowrońskiemu uczestnicy wycieczki po zwiedzeniu muzeum mogli na specjalnym seansie obejrzeć film o księdzu Kubku czyli Marianie Matuli – jagniątkowskim duszpasterzu, który zmarł w listopadzie 2019 roku.
Dodam tylko, że wycieczkę poprowadził piszący te słowa.