Wystarczy temperatura nie wyższa niż 10°C i amatorzy skorzystają z uroków prawdziwej zimy już jesienią.
Jeśli aura będzie sprzyjała, pierwsi łyżwiarze poślizgają się na lodowisku o tafli 20 na 30 m już 15 listopada. Obiekt może być otwarty nawet do pierwszych dni marca, w zależności od pogody.
Nowa “ślizgawka” pomieści jednocześnie ok. 120 osób. Lokalizacja w Parku Zdrojowym umożliwi też tańszą eksploatację. Wszystko dzięki drzewom, które będą zacieniać płytę lodowiska, dzięki czemu będzie można oszczędzić energię potrzebną do schłodzenia tafli.
Miasto chce, aby jeleniogórzanie mogli poślizgać się za przysłowiową złotówkę, lub nawet za darmo. – Można pokusić się o to w przypadku dużych wpływów z reklam. Na reklamodawców czeka 240 m kw powierzchni. Zależy nam, aby jak najwięcej osób mogło skorzystać z tej atrakcji. Takie usytuowanie i piękna sceneria Parku Zdrojowego przyciągnie wielu chętnych – ma nadzieję Marek Obrębalski, prezydent Jeleniej Góry.
Przy lodowisku zostanie otwarta również wypożyczalnia łyżew – miasto zakupiło już 200 par w różnych rozmiarach.
– Pomysł świetny, wreszcie w mieście pojawi się jakaś ciekawa atrakcja. Na pewno przyjdę tam nie raz – mówi Mateusz Szelążek. Jego kolega, Szymon Frączek, zastanawia się, czy nie byłoby lepiej, gdyby lodowisko postawić na placu Ratuszowym. – We Wrocławiu taki pomysł wypalił rewelacyjnie – dodaje.
Marek Obrębalski uważa jednak, że lokalizacja w rynku nie wchodziła w grę, głównie ze względu na hałas z agregatów. – Musimy brać pod uwagę, że mieszkają tam ludzie, którym zakłócalibyśmy spokój nie tylko wieczorem, ale i w ciągu dnia. Poza tym nie chcieliśmy kopiować pomysłu Wrocławia – wyjaśnia.
Koszt zakupu lodowiska wyniósł 509 tys. brutto. To prawie 100 tys. mniej niż początkowo przewidywano. Teren pod lodowisko przygotowuje miasto, które musi zająć się m.in. zasypaniem wszelkich nierówności. W tym roku lokalizację przewidziano w Parku Zdrojowym koło Muszli Koncertowej, niewykluczone jednak, że za rok zostanie przeniesione w inne miejsce.
<b> Historia na lodzie </b>
W przedwojennych Cieplicach lodowisko organizowano w mroźne zimy na stawie w Parku Fuelnera (dziś Park Norweski). Przygrywała do lodowych tańców orkiestra a sztuczne oświetlenie w długie, zimowe wieczory zapewniało niepowtarzalną atmosferę. W pobliskiej restauracji w Pawilonie Norweskim serwowano grzane wino i grog. Ślizgawka istniała także w Sobieszowie. W samej Jeleniej Górze natomiast, co prawda lodowiska nie urządzono, ale był… „tor” saneczkowy. Zjeżdżanie na sankach stanowiło ulubioną zimową rozrywką nie tylko dzieci, ale i starszych. Zjeżdżano ze stromej ulicy Górnej, która przy opadach śniegu zamieniała się w miejskie centrum zimowej rekreacji.
Po 1945 roku ślizgawki powstawały na szkolnych boiskach: z pomocą straży pożarnej, która wylewała wodę tworzącą taflę. Ale ciepłe zimy tę tradycję zabiły. Trzaskający mróz pozwolił na udany powrót lodowisk w sezonie 2005/2006. Popularnością cieszyła się tafla na tzw. dołku na Zabobrzu. Ale już miniony sezon poskąpił i śniegu, i mrozu. Lodowiska nie było wcale. Teraz jest pewność, że nawet wbrew pogodzie, miłośnicy lodowych szaleństw dadzą upust swojej pasji.