Jeleniogórscy kibice i zawodnicy muszą przełknąć gorycz porażki po spotkaniu, za swoim tabelowym sąsiadem. Całe spotkanie miało wyrównany przebieg z wyjątkiem trzeciej kwarty, gdzie goście wyraźne się rozegrali odskakując gospodarzom na kilka punktów. Czego zabrakło jeleniogórskiej drużynie? Przede wszystkim szczęścia w końcowych sekundach spotkania i konsekwencji w kluczowych momentach
Rozpoczęło się bardzo dobrze dla podopiecznych Ireneusza Taraszkiewicza, którzy szybko objęli prowadzenie 5:0. Świetnie spisywał się Rafał Niesobski, który co chwilę dokładał kolejne punkty. Najpierw popisywał się celnymi rzutami za dwa, a później za trzy punkty, a zdenerwowany tą sytuacją trener gości zmuszony był wziąć czas przy stanie 6:13.
Po wznowieniu nasi dołożyli dwa punkty, ale w końcówce nieco przysnęli i dali się dogonić rywalowi – głównie po własnych błędach - i na przerwę schodzili remisując 15:15. W trakcie drugiej kwarty I. Taraszkiewicz dał odpocząć swojemu najlepszemu zawodnikowi – Rafałowi Niesobskiemu i w jego miejsce wprowadził do gry Krzysztofa Samca.
Jeleniogórzanie w początkowej fazie tej kwarty powiększali przewagę, za sprawą min. Tomasz Wojdyły, Artura Grygiela i Łukasza Niesobskiego. W tej kwarcie zobaczyliśmy mnóstwo pojedynków indywidualnych a w szczególności walkę pomiędzy imiennikami - Tomaszem Wojdyłą i Tomaszem Pisarczykiem. Sudety przeważały prowadząc 29:21, ale znów w końcówce górą był rywal. Michał Kułyk – rozgrywający Sokołą, dał popis umiejętności i w końcówce tej kwarty zmniejszył rozmiary porażki będąc nie do upilnowania dla naszych obrońców - rzucał celnie niemal z każdej nawet najtrudniejszej pozycji. Nasi wygrali tą kwartę, ale wyraźnie przegrywane końcówki nie wróżyły nic dobrego.
Wszystko zmieniło się po zmianie stron. Przebudzili się kluczowi gracze Sokoła min. Tomasz Pisarczyk, Bartosz Dubiel a człowiekiem od wszystkiego był na boisku Michał Kułyk, który wyprowadził swoją drużynę na wyżyny. Przez to nasi koszykarze zaczęli się gubić, nie radząc sobie zupełnie w obronie a także w ataku – marnując stu procentowe sytuacje do zdobycia punktów. Na domiar złego, jeleniogórzanie zaczęli popełniać błędy i przestali zbierać piłki pod własnym koszem i efekcie dali się dogonić rywalowi remisując po 35.
Poźniej było jeszcze gorzej. Dobrą sytuacje zmarnował Jakub Czech, a to wprowadziło do gry gospodarzy jeszcze większy chaos i niepotrzebne nerwy. Goście odpowiedzieli celnymi rzutami z dystansu i niespodziewanie prowadzili już 43:35.
Później trafił R. Niesobski za dwa punkty, a w odpowiedzi Rafał Dubiel, trzykrotnie zbierając piłkę pod jeleniogórskim koszem , wpakował ją do kosza – udowadniając jeleniogórzanom, wyższość w tym elemencie gry.
W tej odsłonie, jeleniogórzanie ulegli wysoko 13:23 i wszystko wskazywało na to że sąsiad z ligowej tabeli spokojnie wygra ten mecz.
Nic bardziej mylnego. Jeleniogórzanie jeszcze w trzeciej kwarcie zmniejszyli rozmiary porażki i na czwartą kwartę schodzili przegrywając tylko pięcioma punktami. 46:51
W ostatniej najbardziej dramatycznej kwarcie, jeleniogórzanie tym razem przespali początek i dali możliwość punktowania rywalom. Na cztery minuty przed końcem po celnym rzucie za trzy punkty Szurleja wydawało się że jeleniogórzanie są ograbieni całkowicie z szans na wygraną. Niespodziewanie od tego momentu, „nasi” poprawili grę defensywną i zaczęli celnie rzucać z nawet najbardziej beznadziejnych pozycji rzutowych - za sprawą min. Jakuba Czecha i Mariusza Matczaka i byli blisko dogonienia rywala. Jednak to nie wystarczyło. Zabrakło szczęścia i opanowania w końcówce. Jeleniogórzanie przegrywając na 10 sekund przed końcem 62:64 byli w posiadaniu piłki i mogli wyrównac stan rywalizacji jednak rzut rozpaczy Rafała Niesobskiego nie dochodzi celu i to goście cieszą się ze zwyciestwa.
Sudety Jelenia Góra – Sokół Łańcut 62:64 (15:15, 18:13, 13:23, 16:13)
Sudety: Rafał Niesobski 16, jakub Czech 14, Mariusz Matczak 10, Artur Grygiel 7, Piotr Tarasewicz 6, Tomasz Wojdyła 5, Krzysztof Samiec, Łukasz Niesobski, Jarosław Wilusz.
Najwięcej punktów dla Sokoła zdobyli: Bartosz Dubiel 18, Michał Kułyk 13, Tomasz Pisarczyk 12