Chłopcy dzieli się na grupy, sami się wyposażali, organizowali. Często sami takie grupy nazywali bandami, chwaląc się że do niej należą. Bawili się w musztrę i zawsze znalazł się ktoś, kto takiej bandzie przewodniczył. Poszczególne bandy np. z dawnego podwórka lub ulicy prowadziły ze sobą regularne walki „strzelając” do siebie „na niby”, naśladując głosem dźwięki charakterystyczne dla strzałów i wybuchów. Często używano w tej zabawie także ręcznych granatów (kamieni lub darni).
Póki takie starcia opierały się na takiej niby broni wszystko było w miarę bezpieczne, ale młodzi ludzie niejednokrotnie trafiali na prawdziwą broń z czasów wojny, np. granaty ręczne, różnego rodzaju pociski od pistoletowych do moździerzowych i armatnich. Wśród członków „band” zawsze znaleźli się „odważni saperzy”, którzy starali się wydobyć proch ze znalezionych niewypałów i niewybuchów, używając przy ich rozbrojeniu kamieni, lub prostych narzędzi, zazwyczaj kończyło się nieszczęściem.
Ówczesna prasa bardzo często przestrzegała przed tego typu praktykami. Ostrzegano także przed minami, na które w tamtych czasach nietrudno było trafić. Do zabawy w wojnę „zachęcały” ówczesne filmy wojenne i seriale np. „Czterej pancerni i pies”. Tego typu zabawy zaczęły zanikać na początku lat 70. XX wieku, czyli ponad 20-30 lat po wojnie.
Co ciekawe zabawy „w wojnę” nie były tylko wymysłem młodych ludzi po II wojnie światowej, a jak się okazuje były naturalną konsekwencją wszelakich działań wojennych, po których zakończeniu młodzi ludzie odtwarzali w zabawie wydarzenia, o których słyszeli od swoich rodziców i dziadków.
Na przykład w Jeleniej Górze, jak wspominał kronikarz Johann Daniel Hensel np. w XV i XVI wieku, o czym pisał w 1506 roku Pankracy Geier (Vulturinus) istniał zwyczaj, że w pierwszy tydzień października młodzież szkolna miała wolne. W tym czasie dorośli dla upamiętnienia odpartych szturmów na miasto przez husytów we wrześniu 1427 roku, w uroczystej procesji, obnosili po mieście krzyż i dekorowali kościół św. Erazma i Pankracego licznymi światłami, wznosząc modły dziękczynne.
W tym czasie młodzi chłopcy ubierali hełmy i zbroje znajdujące się w miejskim arsenale i w domach prywatnych, następnie wychodzili na okoliczne łąki i wzgórza (szczególnie na Wzgórze Krzywoustego). Tam dzielili się na dwie grupy, z których jedna atakowała a druga broniła się. Z wielkim wrzaskiem młodzież obrzucała się kamieniami i darnią. Zwyczaj ten zaniknął po kilkudziesięciu latach, kiedy pamięć o walkach z husytami zaczęła znikać w społecznej świadomości.
Podobnie było w II poł. XVIII wieku, kiedy to po wojnach śląskich, młodzież szkolna bawiła się podobnie. W szkole nie było zajęć, a uczniowie dzielili się na dwie grupy i udawali się w kierunku Vogelberg (okolice dzisiejszej ulicy Ptasiej), tam budowali prowizoryczne umocnienia, a następnie gromadzili „amunicję” (kamienie i kawałki darni). Jedna grupa broniła szańców, a druga próbowała je zdobyć. Z wielkim wrzaskiem obrzucano się kamieniami i darnią. W tych „walkach” brały udział całe klasy licealne z Jeleniej Góry. Działo się to w latach 1760-1770, a po tym czasie jak pisał Hensel „Od owego czasu te głośne rozrywki szczęśliwie ustały całkowicie”. Trwały więc ok. 10-20 lat od zakończenia działań wojennych.
Zabawy „w wojnę” były wynikiem wcześniejszych przeżyć dziadków i rodziców, które odtwarzali ich potomkowie raczej dla zabawy, a nie dla podtrzymania pamięci czy jakiejś tradycji. Świadczyły raczej o wrażliwości młodych ludzi, którzy w praktyce przynajmniej na niby w zabawie, chcieli przeżyć to co ich rodzice.