Przypomnijmy, że wczoraj (8 października) nasi koszykaraze pokonali w Warszawie Polonię 2011 91: 82 (26:22, 15:25, 28:19, 22:16). Punktowali dla naszej ekipy: Rafał Niesobski 24 pkt., Tomasz Wojdyła 20, Artur Grygiel 14, Jakub Czech 10, Jędrzej Jankowiak 10, Mariusz Matczak 4, Krzysztof Samiec 4, Piotr Tarasewicz 4 i Michał Sterenga 1.
Red.: Co zadecydowało o zwycięstwie naszych koszykarzy w stolicy?
Ireneusz Taraszkiewicz: - Po każdym meczu analizujemy naszą grę w każdy poniedziałek przez około dwie godziny. Tak było też ostatnio po przegranym spotkaniu z ŁKS. Postanowiliśmy nie popełniać tych samych błędów i tak się stało w Warszawie. Ponadto: zawsze gramy agresywnie na całym parkiecie, ale w ostatnim meczu jeszcze bardziej byliśmy aktywni. To spowodowało, że rywale nie mieli innego wyjścia i musieli nas faulować. Dlatego wykonaliśmy 42 rzuty osobiste, a mogło być ich o 20 więcej, gdyby nie tolerancyjni dla gospodarzy sędziowie.
Red.: - Mówi się, że siłą zespołu jest to, że nie ma zdecydowanego lidera i wszyscy ciągną drużynę do zwycięstwa w każdym meczu.
I.T.: - Nie zgadzam się. Jeśli zespół nie ma lidera, staje się nim trener. Tylko wówczas zbiera cięgi w przypadku niepowodzeń od wszystkich. Tak u nas jednak nie jest. Może tego nie widać, ale niewątpliwym liderem zespołu jest Tomasz Wojdyła. To zawodnik nie tylko doświadczony, ale również cieszący się autorytetem w zespole. Zresztą w rankingach PZKosz jest na czołowych miejscach w wielu kategoriach, a to o czymś świadczy. Ponadto: w Warszawie szukałem optymalnie najsilniejszego składu, akurat w tym meczu wśród 11 zawodników. To było zestawienie: Tomasz Wojdyła, Michał Sterenga, Rafal Niesobski, Artur Grygiel, Jędrzej Jankowiak i Jakub Czech. Niestety, ten ostatni – siła napędowe drużyny spadł za 5 przewinień pod koniec drugiej kwarty. Całe szczęście, okazało się, że zawodnicy z ławki spisali się też na medal i dlatego wygraliśmy to spotkanie, w którym sędziowie nam nie sprzyjali. Mówi się, że siła drużyny tkwi w jej najsłabszym ogniwie. My ten element w kolejnych spotkaniach wzmacniamy.
Istnieje taka opinia, że w I lidze łatwiej się teraz gra, bo nie ma obcokrajowców.
I.T.: Bardzo dobrze, że ich nie ma. To ogromna szansa dla rozwoju krajowej koszykówki. A gra się łatwo z takimi rywalami, którzy na to pozwalają. Nie spotkaliśmy się z takimi. Na pewno nie będzie też takim Zastal Zielona Góra – kandydat nr 1 do awansu do ekstraklasy w tym sezonie, zresztą po raz drugi. Postaramy się w meczu z tym renomowanym rywalem (11 października o godz. 18.30) udowodnić, że mamy nadal coś do powiedzenia w I lidze koszykówki mężczyzn.
Dziękuję za rozmowę.