Serce Karkonoskiego Parku Narodowego, górna granica lasu, środek areału zajmowanego przez cietrzewie, a tam… biwak. Ludzka bezmyślność po raz kolejny pokazuje swoje oblicze.
Jak spotykają nas takie sytuacje, to szczerze mówiąc nie wiemy, co powiedzieć. Dlaczego w tak szczególnych miejscach muszą dziać się takie historie? Pomysł na majówkę, ekscytującą, inną niż wszystkie, niepowtarzalną i tak egoistyczną. Żyjemy w dziwnych czasach. Tylko ja, ja i ja. Nic się nie liczy, liczę się tylko ja i moje potrzeby - ubolewają przedstawiciele Karkonoskiego Parku Narodowego.
Chronimy przyrodę dla Was. Od pierwszego maja jesteśmy z naszymi wolontariuszami na karkonoskich szlakach i staramy się Was przekonać, że warto dać chwilę ciszy i spokoju naszym podopiecznym – cietrzewiom i sokołom. Staramy się, aby nasza praca była dla Was wszystkich zrozumiała. To, że w tym roku zdecydowaliśmy się spotkać osobiście z Wami na szlakach wynika z faktu, że nadal poszukujemy nowych sposobów, aby opowiedzieć o naszych podopiecznych i znaleźć w waszych oczach akceptację dla tego co robimy. Wierzcie nam, że nie jest to łatwe. Przez ostatnie trzy dni spotkania z Wami były dla nas bardzo cenną nauką - kontynuują.
Niestety przeżyliśmy szok. Biwakujący ludzie, poza szlakiem, w ostoi cietrzewi. Sześć mandatów, które nie cofną czasu tak jak słowa, które nie cofnęły śmierci: noli turbare circulos meos - dodają.