Piątek, 15 listopada
Imieniny: Alberta, Leopolda
Czytających: 8983
Zalogowanych: 39
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Region: Wlastimil Hofman odszedł 50 lat temu

Poniedziałek, 3 lutego 2020, 12:10
Aktualizacja: Wtorek, 4 lutego 2020, 11:42
Autor: Stanisław Firszt
Region: Wlastimil Hofman odszedł 50 lat temu
Autoportret W. Hofmana/fot. Internet
Fot. Archiwum S. Firszta
Najwybitniejszy artysta malarz w powojennej historii naszego regionu zmarł w Szklarskiej Porebie 50 lat temu. Jego imię i nazwisko są doskonałym przykładem mieszania się nacji i kultury przed nowym ładem politycznym, który nastąpił po Konferencji w Wersalu w 1918 roku.

Wlastimil Hofman urodził się 27 kwietnia 1881 roku w Pradze, na terenie ówczesnego Cesarstwa Austriacko – Węgierskiego. Był synem Czecha i Polki. Jego ojciec był urzędnikiem państwowym i pochodził z rodziny Dworzaków, której przedstawiciele z różnych względów zmienili nazwisko na Hofman. Hofmanowie mieli dwóch synów i postanowili, że jednego wychowają na Polaka (Stanisława), a drugiego na Czecha (Wlastimila). Życie płata jednak niespodzianki i chłopcy zdecydowali odwrotnie. W związku z pracą ojca rodzina w 1889 roku przeniosła się do Krakowa. Tam dorastał młody Wlastimil, który od najmłodszych lat zdradzał zdolności plastyczne. Jego zainteresowaniom sprzyjał klimat kulturalno – artystyczny Krakowa. Tam też w latach 1896 – 1898 studiował na Akademii Sztuk Pięknych. Miał ogromne szczęście, że jego profesorami byli: F. Cynk, J. Stanisławski, L.Wyczółkowski i J. Malczewski. Szczególny wpływ na późniejszą twórczość Hofmana miał jego kontakt z J. Malczewskim. Naukę kontynuował, w latach 1889 – 1901, we Francji.

W 1901 roku Hofman wrócił do Krakowa. Bywał też często u rodziny w Pradze, gdzie poznał swoją przyszłą żonę Adelę. To ona rozwiodła się dla niego i razem z nim w 1917 roku wyjechali do Krakowa. W 1920 roku Hofmanowie zbudowali dom w pobliżu Kopca Kościuszki. W tzw. międzyczasie, w latach 1913 – 1920, mieszkali w Pradze i Paryżu. Tam Hofmanowie spędzili szczęśliwe lata. On tworzył, a jego twórczość mocno tkwiła w "podkrakowskiej ludowości", tak jak to było w dziełach jego mistrzów, Wyczółkowskiego i Malczewskiego. Jego obrazy cieszyły się dużym zainteresowaniem, a Hofman często uczestniczył w wystawach sztuki. Twórczość Wlastimila była doceniana i nagradzana. W 1938 roku, np. Kraków przyznał mu doroczną nagrodę za całokształt twórczości.

Dobrze rozpoczynającą się karierę artystyczną Wlastimila Hofmana przerwał wybuch II wojny światowej. Po wielu perypetiach artysta i jego żona znaleźli się w Palestynie przy oddziałach polskich armii Władysława Andersa. Hofman malował wówczas krajobrazy, żołnierzy polskich i ludzi Ziemi Świętej. Część obrazów i rysunków sprzedawał co pozwalało mu w miarę godnie żyć. W. Hofman pisał też wiersze. Część z nich w 1942 roku wydano w Jerozolimie, pt. "Poprzez ciernie do wolności".

Po wojnie, jak wielu Polaków, których wojna rzuciła na tereny Europy Zachodniej, popełnił tragiczny dla siebie błąd. W czerwcu 1946 roku wrócił do Krakowa, do Polski. Ale jego dawnej Ojczyzny już nie było. A jego związki z Andersem dawały mu swoisty "wilczy bilet".

Spróbował włączyć się w nurt odnawiającego się życia kulturalnego kraju, ale "nowa Polska" już go nie potrzebowała – "Szło nowe", "Szła młodość" i dla 65.letniego, burżuazyjnego artysty nie było już miejsca. To odrzucenie bardzo negatywnie wpłynęło na zdrowie, wątłego fizycznie i schorowanego artystę (miał epilepsję). Postanowił wyprowadzić się ze swojego domu w inne miejsce Krakowa. I wtedy pojawił się w ich mieszkaniu dawny przyjaciel - dr Jan Sztaudynger, który już wtedy znalazł sobie mały domek w Szklarskiej Porębie. On namówił Hofmanów, żeby zrobili podobnie.

W maju 1947 roku Wlastimil Hofman wraz z żoną przeprowadzili się do Szklarskiej Poręby Średniej, gdzie wynajęli jeden pokój w małym drewnianym domu zajmowanym jeszcze przez Niemców. Po nieprzyjemnym przyjęciu w Krakowie, Hofman zaszył się na całkowitym odludziu (w Szklarskiej Porębie mieszkali jeszcze Niemcy). Po 1948 roku, kiedy wysiedlono Niemców, Wlastimil Hofman przejął cały budynek, który zajmował do śmierci. Tą swoją samotnię nazwał "Wlastimilówką". W domu Hofmanów nie przelewało się. Wlastimil "dorabiał" tworząc rysunki i malując portrety mieszkańcom Szklarskiej Poręby. I tam odczuł nieprzychylność i prymitywność nowych władz.

W 1948 roku zwrócono się do niego, aby zmienił nazwisko, bowiem noszone przez niego - Hofman kojarzyło się z niemczyzną. Wlastimilowi, po wielu kłopotach, udało się utrzymać to, które wyniósł z domu. Drugim ciosem dla artysty było wprowadzenie realizmu socjalistycznego, jako głównego kanonu sztuki, w Polsce od 1949 roku. Mimo wielu prób, 68 – letniemu W. Hofmanowi nie udało się zmienić swojego stylu. Trzecim uderzeniem w artystę było zażądanie od niego w 1956 roku, podatku od rzemiosła (tj. od twórczości malarskiej).

Wszystko to wpłynęło ujemnie na zdrowie Wlastimila Hofmana. Dopiero lata 60.XX wieku, okres tzw. "odwilży" po 1956 roku, zmieniły trochę stosunek władz do artysty. Ponownie zaczęto zauważać jego twórczość, nadawano mu nagrody i odznaki, oraz pojawiły się pierwsze słowa zadowolenia, że człowiek tej rangi zamieszkał i tworzył w naszym regionie. Pamiętali o nim rodacy Czesi. W 1969 roku, w domu Hofmana pojawiła się nawet żona prezydenta Czechosłowacji, generałowa Svobodowa.

Ciosem dla Wlastimila Hofmana była śmierć żony Ady (6 marca 1968 roku). Pochowano ją na cmentarzu w Szklarskiej Porębie Górnej. Od tego czasu stan zdrowia starzejącego się artysty zaczął się gwałtownie pogarszać. Tracił wzrok, słuch i pamięć. Nie miał apetytu i cierpiał na bezsenność. Postanowiono przenieść go do Szpitala Miejskiego w Jeleniej Górze, gdzie w dniach od 25 października 1969 roku do 9 stycznia 1970 roku był pod opieką dr Zbigniewa Domosławskiego.

W końcu, na prośbę Hofmana pozwolono mu wrócić do jego "Wlastimilówki", gdzie zmarł 9 marca 1970 roku o godz. 14.00. Pochowano go obok żony na cmentarzu w Szklarskiej Porębie Górnej.

Wlastimil Hofman jest przykładem wybitnego, wrażliwego i wspaniałego człowieka, któremu za życia wiele niegodnych, maluczkich, prymitywnych osób, mających "władzę" i "decyzje w rękach", zgotowało "piekło na ziemi", upadlało go i poniżało. Ten wspaniały artysta w życiu zasługiwał na więcej, gdyby nie blokowali mu tego ci, którym "słoma wystawała z butów"i władza uderzyła do pustych głów, a oni sami byli marionetkami komunistycznego reżimu.

Twoja reakcja na artykuł?

11
50%
Cieszy
0
0%
Hahaha
1
5%
Nudzi
10
45%
Smuci
0
0%
Złości
0
0%
Przeraża

Ogłoszenia

Czytaj również

Sonda

Czy Wigilia powinna być dniem całkowicie wolnym od pracy?

Oddanych
głosów
766
Tak
58%
Nie
25%
Nie ma to dla mnie znaczenia
17%
 
Głos ulicy
Czy Teatry Uliczne w tym roku się podobały?
 
Warto wiedzieć
Pierwsza baza antyrakietowa w Polsce
 
Rozmowy Jelonki
Muzyka jest całym moim życiem
 
Jelonka wczoraj
"Szlakiem tajnych przejść" na Zamku Czocha
 
Piłka ręczna
Kolejne wyróżnienia dla naszych dziewczyn
 
Aktualności
Kiedy otworzą Maka w Jeleniej Górze?
 
Aktualności
Trwa Forum KARR w Karpaczu
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group