Choć tragedia w Iwinach koło Bolesławca wydarzyła się 57 lat temu, to do dziś można natrafić na "pamiątki" po owych zdarzeniach, o czy piszemy na końcu tekstu.
W mroźną zimową noc, gdy większość mieszkańców pogrążona była w śnie, wydarzyła się katastrofa, która zmieniła życie Iwin na zawsze. Pęknięcie grobli zbiornika odpadów z kopalni „Konrad” doprowadziło do gwałtownego wycieku szlamu, który zniszczył wioskę i zabrał życie wielu ludzi.
Przyczyna katastrofy
Na terenie Zakładów Górniczych „Konrad” zgromadzono odpady powstałe przy wydobyciu miedzi w specjalnym zbiorniku poflotacyjnym. Niefortunnie ulokowany nad uskokiem tektonicznym, zbiornik okazał się miejscem, gdzie zabrakło odporności na gwałtowne zmiany, co doprowadziło do pęknięcia grobli.
W efekcie do pobliskich terenów przedostało się około 12 milionów metrów sześciennych wody i błota, tworząc niszczycielską falę o wysokości sześciu metrów. Dziś, ze względu na istniejące rozmaite procedury bezpieczeństwa, takie zdarzenie nie byłoby możliwe.
Dramatyczna noc
Krótko po 3:00 w nocy mieszkańcy zostali zaskoczeni przez nadciągającą lawinę szlamu. W panice wszyscy próbowali uciec – niektórzy zdążyli opuścić swoje domy, inni zostali pochłonięci przez błoto.
Jedna z najbardziej poruszających historii opowiada o ojcu, który wrócił po swoją córkę, jednak nie zdołał jej uratować. Jego ciało, porwane przez nurt, odnaleziono dopiero dziesięć dni później.
Skala zniszczeń
Szlam nie znał litości – niszczył budynki mieszkalne i gospodarcze, łamał słupy energetyczne, wywracał wagony z urobkiem, a nawet wyginał tory kolejowe. W wyniku katastrofy życie straciło 18 osób, a około 570 mieszkańców doznało obrażeń.
Fala błota zalała nie tylko Iwiny, ale też okoliczne wsie, takie jak Raciborowice Dolne, Lubków, Tomaszów Bolesławiecki, Kraśnik Górny, Kraśnik Dolny i Dąbrowa Bolesławiecka. Łącznie zniszczeniu uległo ponad 150 budynków gospodarczych. Cała wieś została pokryta gruzami i błotem, co zmusiło społeczność do długiej i bolesnej odbudowy.
Rozliczenie sprawców
Po katastrofie sześć osób, w tym projektant zbiornika i kierownik budowy, zostało postawionych przed sądem. Choć otrzymali kary więzienia, wkrótce zostali zwolnieni, gdyż uznano, że nie mogli zapobiec katastrofie.
Tragedia w Iwinach nie była jedyną katastrofą, jaka wstrząsnęła Dolnym Śląskiem w XX wieku. W 1980 roku w Piechowicach doszło do tragicznego wypadku kolejowego, w którym zginęli maszynista i jego pomocnik. W obu tych zdarzeniach zawiodły czynniki, które powinny były zapewnić bezpieczeństwo – w jednym przypadku wadliwa konstrukcja grobli, w drugim błąd w zarządzaniu ruchem pociągów.
Czytaj więcej:
Maszynista i jego pomocnik zginęli
Na terenie Iwin wciąż można odnaleźć liczne "pamiątki" tamtej nocy. Kapliczka z wizerunkiem św. Barbary – patronki górników – oraz zabetonowany szyb K I, z którego wystaje element instalacji, stanowią symbol pamięci o ofiarach sprzed lat.