Salambo. Gustave Flaubert
Informacja dla maturzystów: „Pani Bovary” to debiut powieściowy Gustawa Flauberta. I nie mówcie, że to nudna lektura, bo Emma Bovary tak rozpaliła emocje, głównie konserwatywnej krytyki, która oskarżyła autora o obrazę moralności, że doszło do procesu sądowego (hm, skąd my to znamy – czasy jakby inne a ciągle te same). Flaubert poprzysiągł sobie (na szczęście słowa nie dotrzymał), że nigdy więcej nie sięgnie po współczesną tematykę. Do następnej powieści, czyli do „Salambo”, inspiracji poszukał w starożytności, którą fascynował się od dzieciństwa (na marginesie dodam, że na niewiele mu się to zdało, bo tym razem Watykan uznał książkę za szkodliwą i umieścił ją w Indeksie ksiąg zakazanych).
Zakończyła się pierwsza z wojen punickich, ale w Kartaginie nie ma spokoju, bo najemnicy oczekują wypłacenia zaległego żołdu. Dochodzi do buntu. Znów ważą się losy Kartagińczyków. Rozpoczyna się kolejna wojna, a raczej rzeź, lecz teraz z niedawnymi sprzymierzeńcami, ale Flaubert nie staje po żadnej ze stron, jest obiektywny. Uczciwie i po równo rozkłada naszą sympatię, gniew i oburzenie. Jest i ona – dziwna, piękna i somnambuliczna córka Hamilkara – Salambo. Czy można zobaczyć kobietę i nigdy już nie zaznać spokoju? O to zapytajcie Matha – przywódcę barbarzyńców. Miłość jako siła napędowa opowiadanej historii, choć to słowo chyba ani razu nie pada w tekście i niech nikt przypadkiem nie stawia „Salambo” na półkę z romansami historycznymi. Flaubert, zanim przystąpił do pisania, przez wiele miesięcy studiował prace historyków, w korespondencji z przyjaciółmi poruszał frapujące go kwestie, zwiedzał ruiny Kartaginy. I to się czuje! Bogactwo szczegółów oszałamia i wciąga bez reszty w dramatyczną opowieść. Pozwala zrozumieć tamte skrajne emocje. Ale to, co przebija wszystko, to okrucieństwo. Gdzieś ostatnio przeczytałam zdanie, że jak ktoś narzeka na swój los, to niech sięgnie po coś z rosyjskiej klasyki – tam zawsze ktoś ma gorzej. Ja proponuję za Flaubertem przenieść się myślami do Kartaginy i wyobrazić sobie los niewolnika. Może podziałać korzystnie. Dawno niewznawiana klasyka. Może warto do niej wrócić? Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (KH)
Conan. Robert E. Howard, L. Sprague de Camp, Lin Carter
Chyba wszyscy kojarzą Conana Barbarzyńcę i pewnie, tak jak ja, większość osób zna tę postać głównie z filmów. W końcu sięgnęłam po pierwszą książkę traktującą o słynnym barbarzyńcy, która okazała się zbiorem opowiadań, które można czytać w porządku chronologicznym, lub tak jak nam odpowiada.
Opowiadania są dosyć powtarzalne, w każdym z nich chodzi o jakiś wielki skarb, który Conan pragnie zagarnąć dla siebie, po drodze spotyka towarzysza przygody, który kończy różnie. Czasem lepiej, czasem gorzej. W trakcie przygód Conana w tle przewijają się kobiety, jednak autorzy nie poświęcają zbyt wiele uwagi ani im, ani relacjom wiążącym je z umięśnionym Conanem. W każdym opowiadaniu znajdziemy również różnego rodzaju potwory i kreatury, a nawet kosmitów. W każdym opowiadaniu mamy do czynienia z innym monstrum i z innym miejscem.
Moim zdecydowanym faworytem jest opowiadanie „Wieża Słonia” , w tym opowiadaniu także mamy do czynienia z wyprawą łupieżczą, ale do miejsca bardzo magicznego. Wieża Słonia jest siedzibą potężnego maga i na drodze do niej na każdym kroku można spotkać śmierć. W ogrodach czają się lwy, a w samej Wieży jest pełno strażników. Oczywiście nasz bohater z niewielką pomocą daje sobie radę ze wszelkimi przeszkodami, nawet z ogromnym, jadowitym pająkiem czającym się w jednej z komnat. Najlepsze jednak czeka pod koniec tej historii. W jednej z komnat leży dziwna istota która ma głowę słonia i ciało człowieka. Istota ta nazywa się Yogah i w niektórych krajach była uznawana w przeszłości za bóstwo, niestety potem została uwięziona przez czarownika. Yogah przyczynił się do śmierci owego czarownika, a także do zburzenia wieży. Serdecznie polecam.
Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej (PW).
Mama w galopie. Jimena Tello
„Mama cały dzień biegała. Rano biegła z nami do szkoły. Potem biegła do biura. Po pracy biegła na zakupy i biegiem wracała do domu” i nie miała czasu słuchać Janka i Zuzi, bo ciągle się zastanawiała, gdzie jutro musi zdążyć i jak biegać jeszcze szybciej. Z tego wszystkiego zmieniła się w… Mali czytelnicy przekonają się, jaką postać przybrała mama. Oni też na pewno dobrze wiedzą, co ważniejsze: zdążyć czy przytulać? Być wszędzie na czas czy być uważnym? Punktualność czy uważność? Gonić czas czy motyle? Może i nie rozumieją, czemu mama zawsze gdzieś pędzi, ale na pewno wiedzą, co jest najważniejsze w życiu: TU I TERAZ. Wcale nie robią na złość rodzicom, gdy przystają pogłaskać kotka albo powąchać kwiatek. One po prostu wiedzą, że to ważniejsze. Ta mądra książeczka przypomina nam o tym, jak zwolnić, trochę wyluzować i nie popaść ze skrajności w skrajność. Ciekawe tylko, gdzie w tym wszystkim jest tata? Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (AJ)